Nigdy nie byłem szczególnym fanem pierwszych dwóch generacji Mercedesa A-klasy. Moje postrzeganie modelu zmieniło się jednak, w momencie, gdy zacząłem obcować bliżej z generacją W169. Przez ostatnie niemal pięć lat pokonałem tym autem kilka tysięcy kilometrów i okazało się, że małego Mercedesa da się lubić.
![]() |
| fot. własne |
Moją żonę Anię można nazwać fanką A-klasy. Jej pierwszym
samochodem było sławne W168, które zasłynęło z tego, że przy próbie nagłego
ominięcia przeszkody mogło wydachować. Ceniąc sobie jednak niewielkie rozmiary,
względną bezawaryjność i łatwość parkowania, Ania postanowiła, że przy zmianie
samochodu zdecyduje się na kolejną generację A-klasy.
W ten sposób stała się właścicielką A200 CDI generacji W169. Pięciodrzwiowy hatchback z 2006 r. z przebiegiem około 200 tys. km, napędzany był najmocniejszą jednostką wysokoprężną o pojemności 2.0 l, mocy 140 KM i momencie obrotowym 300 Nm. Z silnikiem sparowano automatyczną skrzynię biegów CVT o nazwie Autotronic. Kabina wyróżniała się jasną materiałową tapicerką i drewnianymi dekorami, w skład wyposażenia wchodziły natomiast: dwustrefowa klimatyzacja, tempomat, czujniki parkowania, nawigacja satelitarna, system głośnomówiący, radio CD, komputer pokładowy, elektryczne szyby i lusterka czy grzane fotele. Trudno było oczekiwać więcej od niewielkie auta służącego na dojazdy do pracy.
W ciągu ostatnich lat wielokrotnie zasiadałem za kierownicą
A-klasy, sprawdzając ją w każdych możliwych warunkach – na krótkich trasach, w
mieście czy podczas wyjazdu do Krakowa. Dzięki temu wyrobiłem sobie zdanie, na
temat tego, jak dobrym jest samochodem (pokrótce opisałem ją w artykule Dekada doświadczeń).
Lista zalet
Tym, na co w pierwszej kolejności zwraca się uwagę po
zajęciu miejsca w kabinie, jest jej duża przestrzeń. Ze względu na fakt, że
poprzecznie ustawiony silnik upchano ciasno z przodu auta, a koła rozstawiono w
narożnikach karoserii, ilość miejsca w obu rzędach siedzeń jest zaskakująco
duża, a w bagażniku mieszczą się bez problemu dwie walizki podróżne i plecak. I
to wszystko w samochodzie mierzącym niewiele ponad 3,8 m długości.
Sama kabina charakteryzuje się ponadto dobrym przeszkleniem, co przy wysoko zamontowanym fotelu gwarantuje znakomitą widoczność w każdym kierunku. O komfort podróżnych dbają natomiast wydajne ogrzewanie i klimatyzacja. W chłodne dni zimny silnik utrzymuje wyższe obroty, by szybciej osiągnąć temperaturę roboczą i tym samym usprawnić nagrzewanie przestrzeni pasażerskiej. Z kolei, gdy na dworze jest ciepło, o ochłodę dba klimatyzacja, która dzięki ponad 800 g czynnika w układzie, bardzo szybko zmniejsza temperaturę w kabinie.
Tym, co przyjemnie zdziwiło mnie już podczas pierwszej
przejażdżki, było prowadzenie. Nie popełniono tu błędów z początków produkcji i
zawieszenie zestrojono bardziej twardo. Innej opcji inżynierowie nie mieli,
ponieważ sam skok zawieszenia jest niewielki i żeby podwozie nie dobijało na
każdej nierówności, musieli zdecydować się na takie nastawy. Dobrze współgra to
z osiągami A200 CDI. Całe 300 Nm, w tak niedużej karoserii musi robić dobrą
robotę, a fabryczna wartość 9,6 s do pierwszej setki wydaje się z perspektywy
kierowcy jeszcze lepsza.
Spośród zalet warto wspomnieć o wygodzie podróżowania z automatyczną skrzynią biegów. Nie trzeba myśleć o zmianie przełożeń, lewa noga odpoczywa, a wysoki moment obrotowy powoduje, że nigdy nie brakuje werwy przy przyspieszaniu. Automat daje także przewagę na światłach. Mało kto może się równać na odejściu spod sygnalizatora.
Sama skrzynia automatyczna nie zwiększa także w dużym
stopniu spalania. Przy tak wysokiej sylwetce pojazdu i mocy, wynik na poziomie
niewiele ponad 6 l na sto kilometrów, jest jak najbardziej w porządku. Ani udawało
się nawet schodzić na niewiele ponad 5 litrów, ale wymagało to dużo poświęceń i
delikatnego operowania gazem.
Nie wszystko kolorowe
Co oczywiste, mała gwiazda posiada także kilka wad, wśród których jedną z największych jest… automatyczna skrzynia biegów. Twór o nazwie Autotronic jest przekładnią bezstopniową typu CVT, charakteryzuje się więc tym, że przy dociśnięciu gazu do podłogi, silnik wkręca się aż do odcinki i pozostaje na niej, aż do momentu, gdy nie odpuści się pedału akceleratora. Połączenie takiej charakterystyki, z niemłodą konstrukcyjnie jednostką diesla powoduje, że do uszu dociera bardzo nieprzyjemny odgłos. Sama skrzynia biegów nie grzeszy również trwałością, co często powtarzane jest we wszelkich artykułach dotyczących W169. Auto Ani również nie uniknęło problemów na tym polu i dopiero serwis specjalizujący się w Mercedesach naprawił awarię.
Będąc przy awaryjności, podkreślić muszę, że poza
jednorazowym problemem ze skrzynią biegów, auto nie wykazywało prawie żadnych usterek.
Ewentualne bolączki i wizyty u mechanika dotyczyły przeważnie kwestii
eksploatacyjnych związanych z wiekiem i przebiegiem samochodu. Problematyczną
sprawą przy wszelkich czynnościach mechanicznych, był fakt, że silnik, skrzynię
biegów, układ kierowniczy i zawieszenie przednie ulokowano na niewielkiej
przestrzeni. Wobec czego wszelkie czynności związane z obsługą jednostki napędowej
i jej osprzętu wiązały się z rozpięciem zawieszenia i opuszczeniem silnika wraz
z ramą pomocniczą. Nawet zwykła wymiana paska wielorowkowego generowała duże
koszty robocizny mechanika.
Wcześniej chwaliłem przyjemną i sztywną pracę zawieszenia, ale układ amortyzacji miał też swoje słabe strony. Najbardziej odczuwalny był niewielki prześwit. Każda jazda po dziurawej i pofałdowanej drodze kończyła się szorowaniem podwozia o nawierzchnię. Jeszcze gorzej było na drogach gruntowych, gdzie do uszu cały czas docierał odgłos szorowania brzuchem po garbie między koleinami. Sytuację ratowały nieco osłony, ponieważ cała podłoga auta była zabezpieczona w ten sposób, ale nawet on nie wytrzymywały starcia z twardymi przeszkodami i potrafiły się połamać.
Tym, czego osobiście nie lubię w samochodach, jest wysoka pozycja za kierownicą. Inni cenią ją przez łatwość w zajmowaniu miejsca i dobrą widoczność w każdą stronę, ale do mnie argumenty te nie docierają i wolę siedzieć możliwie nisko, bo wtedy lepiej czuję drogę i to, co dzieje się z pojazdem. W Mercedesie, ze względu na jego podwójną podłogę siedziało się wysoko, co bardzo odpowiadało Ani, ale nie mnie.
Ostatnim minusem Mercedesa było zabezpieczenie
antykorozyjne. Zarówno druga, jak i pierwsza generacja A-klasy powstawały w
okresie, gdy koncern nie przywiązywał dużej uwagi do ochrony blacharki. Nie ma
tu oczywiście takich problemów, jak w okularze W210, ale do perfekcji sporo
brakuje. Pierwsze wykwity zaczęły pojawiać się na drzwiach kierowcy i tylnym
nadkolu. Nowy właściciel auta, będzie musiał pomyśleć nad naprawą tego.
Bez gwiazdy w garażu
Po niemal pięciu wspólnie spędzonych z Anią latach, przyszła kolej na sprzedaż Mercedesa. Na pewno zapamiętam ten samochód, jako jeden z dwóch (obok Hondy Jazz mojej siostry), który udowodnił, że auto niewielkie z zewnątrz może być duże w środku. Mimo odrobiny narzekań W169 przekonało mnie też do wygody posiadania automatu. Ania z kolei, tak przyzwyczaiła się, do operowania tylko prawą nogą, że nie zamierza już wrócić do manualnych skrzyń biegów. Jej kolejny samochód też ma automat, ale już bardziej klasyczny – z biegami. Czym teraz jeździ moja żona? Przekonacie się wkrótce.







Komentarze
Prześlij komentarz