Święto japońskiej motoryzacji odbywające się na Torze Poznań swoim rozmachem, liczbą aut i mnogością atrakcji powoduje, że najlepiej przeznaczyć całe trzy dni na napawanie się tą imprezą. Emocje gwarantowane są nie tylko poprzez statyczną wystawę unikatowych maszyn, ale również przez time attack, drift i drag race.
Nie ma chyba drugiej tak dynamicznej imprezy motoryzacyjnej.
Cały czas auta przemieszczają się po wewnętrznym obszarze toru, więc nawet
będąc w jednym miejscu „krajobraz” cały czas się zmienia. Dzięki temu nie tylko
można z bliska przyjrzeć się najlepszym samochodowym okazom z Kraju Kwitnącej
Wiśni, ale także posłuchać ich dźwięku i porozmawiać z właścicielami.
W tym roku w Japfeście udział wzięło ponad 800 aut, a ich
różnorodność przyprawiała o zawrót głowy. Takie modele jak Toyota Celica, Mazda
MX-5, Lexus IS czy Honda Civic reprezentowane były przez kilkadziesiąt
egzemplarzy, a każdy był unikatowo przerobiony przez swojego posiadacza. Obok
siebie na parkingu stawały tak różne samochody, jak wart kilkaset tysięcy
złotych Lexus LC w wersji cabrio, dostawcze Suzuki Carry, Mitsubishi Eclipse
będące repliką auta z pierwszej części filmu Szybcy i Wściekli, obniżony
Subaru Forester, seryjny Nissan Patrol czy przerobione Daihatsu Materia.
Jedną z największych atrakcji Japfestu były pokazy driftu. Spośród 55 driftowozów znalazły się także maszyny niepochodzące z Japonii, jak BMW, Volvo czy Mercedes. Niezależnie jednak od marki, modelu czy mocy, każdy z kierowców chciał zrobić show. Dużo emocji wzbudzały szczególnie drift train liczące nawet 10 aut. Zawodnicy nie oszczędzali swoich maszyn i po dwóch dniach upalania, mało który samochód nie nosił śladów opon, wgnieceń i posiadał komplet ospojlerowanie. Zabawa była jednak tego warta.







































































































Komentarze
Prześlij komentarz