Co łączy japońską motoryzację z bokserską wagą ciężką? Na
pozór nic, ale w obydwóch przypadkach istniały dwa okresy, w których przeżywały
swoją świetność.
Lata 70. nazywane są złotym okresem wagi ciężkiej. Nigdy
wcześniej ani później nie dochodziło do ringowych strać przepełnionych taką
dramaturgią i zapisujących się w kanonach nie tylko tej dyscypliny, ale sportu
w ogóle. „Rumble in the Jungle” czy „Thrilla in Manila” stanowią pozycję
obowiązkową dla wszystkich fanów szermierki na pięści.
Głównym bohaterem tego okresu był, uważany przez niektórych
za najlepszego boksera w dziejach, „The Greatest”, Muhammad Ali. O wartości
pięściarza nie świadczą tylko jego umiejętności, ale też klasa przeciwników
stających naprzeciw niego w ringu. George Foreman, Joe Frazier, Sony Liston czy
Ken Norton stanowili w tym czasie istny top of the top w wadze ciężkiej. Ich
walki na najwyższym sportowym poziomie zapewniły emocje nie tylko na żywo, ale
również teraz, po ponad czterdziestu latach od ich rozegrania.
W czasach gdy część świata obserwowała poczynania ringowych
bohaterów japońscy inżynierowie i styliści pracowali w pocie czoła nad
samochodami, mającymi zapewnić swoim kierowcom niemniejsze emocje, niż te
bokserskie. W tym czasie narodziły się konstrukcje dajce początek dużej części
późniejszych legend JDM.
Mistrzami w tej dziedzinie byli spece z Nissana/Datsuna. W
końcu lat 60. zaprezentowali dwie motoryzacyjne ikony - Hakosuka i Fairlady Z. Dzięki
nim marka zyskała ogromny szacunek wśród wszystkich fanów samochodów na ziemi,
aż po dziś dzień. Zwłaszcza Hakosuka, czyli Skyline 2000GT-R stanowi
mistrzostwo świata. Kwintesencja auta sportowego tego okresu – proste linie
karoserii, okrągłe przednie reflektory i rzędowa szóstka S20 pod maską, do tego
tylny napęd i brak rozbudowanej elektroniki – coś pięknego. Kolejna generacja
odziedziczyła silnik po poprzedniczce. W C110 Kenmeri linię klasycznego coupe
porzucono jednak na rzecz nadwozia typu fastback.
Synonimem sportowego samochodu z Kraju Kwitnącej Wiśni stał
się wtedy Datsun Fairlady Z, znany w naszej części świata jako 240Z i jego
kolejne generacje, aż po współczesne 370Z. W przeciwieństwie do Skyline’ a nie
była to wariacja nadwoziowa sedana, ale samochód od początku projektowany jako
sportowe coupe. Długa maska, krótki tył i przesunięta w stronę tylnej osi
kabina to klasyka gatunku.
Inni producenci też nie próżnowali. Toyota wypuściła w tym
czasie pierwszą Celice, usportowioną Corolle TE27 czy sportowego sedana Chasera
X30. Wszystkie z nich dały początek autom stanowiącym legendę motorsportu.
Późniejsze generacje Celici rządziły na rajdowych odcinkach specjalnych, a
Corolla AE86 i Chaser JZX90 oraz JZX100 są nadal popularne w kręgach
driftingowych.
Swoje dołożyła też Mazda. Cosmo Sport 110S produkowane na
przełomie lat 60. i 70. dało początek wszystkim modelom producenta z silnikiem
Wankla. Wykorzystanie tych jednostek w modelach RX-3, RX-5 czy RX-7 spowodowało
znaczne powiększenie liczby fanów silnika z wirującym tłokiem. Cosmo
zarezerwowane było dla wąskiego grona odbiorców, ze względu na swoją wysoką cenę.
Wstawienie silnika Wankla do tańszych i dostępniejszych modeli skutkowało
zyskaniem przychylności ludzi ze względu na swoją niecodzienność, za którą
nadal ceniona jest ta marka.
![]() |
| Nissan GT-R R32/ press photo |
W kolejnej dekadzie nadszedł kryzys, zarówno w boksie, jak i
japońskiej motoryzacji. Nie można powiedzieć, że nic się w tym czasie nie
działo, ale obniżyły się wtedy loty. Zwiastuny drugiego oddechu i powrotu do
formy zaczęły być widoczne już w końcówce lat 80. za sprawą Mike’ a Tysona i
Nissana GT-R R32.
Żelazny Mike stał się najmłodszym mistrzem świata w wadze
ciężkiej w listopadzie 1986 r. Jego supremacja na tronie królewskiej kategorii
wagowej trwała o 1990 r. i słynnej porażki z Busterem Douglasem. Przez całą
dekadę lat 90. świat obserwował życie Tysona ze względu na jego ekscesy ringowe
i pozaringowe. Wyrok za gwałt, odgryzienie kawałka ucha Evanderowi Holyfieldowi
podczas walki czy wpadki narkotykowe są częścią z nich. Ten okres w historii
boksu jest szczególny dla wszystkich kibiców z Polski ze względu na postać
Andrzeja Gołoty. Sportowca niemniej charakterystycznego co Tyson. Jego dwie
walki z Riddickiem Bowe o tytuł mistrzowski do dziś śnią się fanom Andrew w
najgorszych koszmarach. Nie tylko wspomniani bokserzy stanowili o sile tej
kategorii, byli jeszcze Lennox Lewis, Oliver McCall czy Michael Moorer oraz
wielu innych. Dzięki nim królewska waga przeżyła swój renesans.
Gdybym miał porównać GT-R R32 do boksera, wybrałbym George’a
Formana. Swoją karierę bokserską rozpoczął w końcu lat 60. podobnie jak
pierwszy GT-R. Przez lata masa rosła, ale nokautujący cios został. W przypadku
Formemana przekonał się o tym ówczesny mistrz IBF i WBA Michael Moorer. Skyline
obrał sobie za cel Porsche 944 i był równie skuteczny. Pomogły mu w tym silnik
RB26DETT, napęd na cztery koła ATESSA E-TS czy system czterech skrętnych kół
HICAS. Ta i kolejne generacje (R33 i R34) stały się batem na wszystkie sportowe
samochody bardziej renomowanych producentów.
Nie zapomniano też o tańszych odpowiednikach w palecie
producenta. 300ZX turbo oraz Silvia S14 i S15 nadal są atrakcyjnymi
alternatywami dla poszukiwaczy sportowych wrażeń za kierownicą.
W tym okresie każdy japoński producent musiał mieć w swojej
ofercie sportowy model. Mazda kontynuowała produkcje aut z silnikem z tłokiem
obrotowym w trzeciej generacji RX-7. Honda stworzyła jedną z najlepszych
przednionapędówek w historii, czyli model Integra DC2 Type-R. Postanowiła
również skonstruować japoński odpowiednik Ferrari. NSX od samego początku
produkcji stał się legendą. Unaocznił wszystkim niedowiarkom, że samochód z
centralnie umieszczonym silnikiem nie musi pochodzić z Włoch.
Podobny eksperyment, ale na mniejszą skalę, przeprowadziła
Toyota tworząc w latach 80. MR2. Dopiero jej druga generacja posiadała
wystarczająco mocny silnik, by sprostać rasowemu wylądowali nadwozia. 3S-GTE
dostarczający 245 KM
zapewniał dobre osiągi nie tylko MR2, ale również usportowionej Celice ST205.
Na szczycie listy najbardziej pożądanych Toyot z tego okresu stoi jednak Supra
JZA80 zasilana 2JZ-GTE. O tym dlaczego tak było dowiedzie się z mojego artykułu
„Król jest tylko jeden”.
W ostatniej dekadzie XX wieku narodziły się też dwa nudne
sedany, które dzięki wysiłkom ich twórców zaczęły nagle powodować szybsze bicie
serca i podzieliły świat na wyznawców Subaru Imprezy lub Mitsubishi Lancera
Evo. Niby podobne – napęd na cztery koła, cztery cylindry z turbo i około 300 KM mocy – a jednak
całkiem inne. Toczyły w tym czasie na odcinkach specjalnych rajdowych
mistrzostw świata pojedynki obserwowane przez miliony. Jak dwóch stających
naprzeciw siebie bokserów. Każdy rajd był walką, a odcinek specjalny rundą, z
której tylko jeden mógł wyjść zwycięsko.
Producent spod znaku trzech diamentów nie ograniczył się
tylko do sportowego sedana. Miał jeszcze w ofercie dwa rasowe coupe. Mniejszym
i tańszym było Eclipse. Podstawowa wersja miała wolnossący silnik i napęd na
przód. Istniała też bardziej rasowa wersja GSX z jednostką turbo i napędem AWD.
Podobne rozwiązanie zastosowano w 3000GT, które było bardziej luksusowe,
droższe i miało pod maską V6.
Czy powrócą jeszcze złote czasy? Bardziej prawdopodobne jest
to w boksie. Pomimo rywalizacji tego sportu z MMA, nadal ma on swoich
sympatyków ceniących szermierkę na pięści. Kiedy będzie można mówić o
renesansie wagi ciężkiej? Nie wiadomo, może za dekadę, może za dwie. Inaczej
wygląda sytuacja w branży motoryzacyjnej. Rozwój elektryfikacji, alternatywne
źródła energii i tworzenie crossoverów skutecznie ograniczają podaż samochodów
sportowych. Należy cieszyć się ostatnimi przedstawicielami starej szkoły, takimi
jak Nissan GT-R, Subaru BRZ/Toyota GT86 czy Nissan 370Z. Ich następcy będą
znacząco różnić się od nich. Może producenci w końcu się opamiętają i wrócą do
dawnych modeli. Czy staną się one gorsze czy lepsze od pierwowzorów? Czas
pokaże. Będą natomiast inne od tych, które znamy.


Komentarze
Prześlij komentarz