Każdy oglądał chociaż raz w życiu drugą część „Szybkich i
wściekłych”. Podczas jednej ze scen Brian i Roman ścigają się w swoich
festyniarsko odpicowanych
samochodach, z pomarańczowym Dodgem Challengerem i niebieskim Chevym Camaro.
Jeszcze przed startem Brian mówi Romanowi, że nie będzie łatwo i
potrzebują cudu, bo Challenger ma 426 hemi pod maską, a Camro to Yenko i robi
setkę w mniej niż pięć sekund. Mało kto zastanawia się wówczas, czym jest
Yenko.
![]() |
| Yenko Camaro/ wikipedia |
Yenko Camaro to specjalna wersja przygotowana przez
człowieka, który znał się na rzeczy. Don Yenko poza tym, że pochodził z rodziny
od lat zajmującej się sprzedażą wyrobów Chevroleta, był także kierowcą
wyścigowym. Jego dzieła były dla GM tym, czym samochody Carrolla Shelby’ego dla
Forda.
Przymiarki do polepszania produktów koncernu z Detroit Yenko
rozpoczął już w 1957 roku. Po pierwszych, nieśmiałych próbach oferowania części
akcesoryjnych, zdecydował się na zaproponowanie w pełni zmodyfikowanego przez
siebie samochodu. Było to w roku 1965, gdy na warsztat trafił Chevrolet
Corvair. Dla niezorientowanych w temacie, zaznaczyć trzeba, że auto słynęło z
zabijania sporego grona swoich właścicieli. Umieszczenie silnika z tyłu w
połączeniu z amerykańską szkołą projektowania układów jezdnych nie mogło się
skończyć inaczej. Don wyczuł jednak w nim potencjał, który uwydatnił
poprawiając wszystko, co możliwie, łącznie z nazwą. Swoje pierwsze auto nazwał
„Stinger”.
Był to jednak tylko przedsmak tego, co miało nadejść
później. Gdy w 1967 roku na rynek wprowadzono Camaro, decyzją najwyższych władz
GM zabroniono w nim montażu silników powyżej 400 cali sześciennych (ci), czyli
6.6 l. Dzięki temu najmocniejsza dostępna
wersja seryjna – SS – miała zamontowaną jednostkę L-78 o pojemności 396 ci (6.5
L).
W tej chwili na scenę wchodzi Carroll Shelby i wytacza
ciężkie działo w postaci GT500 wyposażonego w V8 Cobra 428 ci. zasilanego
przez dwa czterogardzielowe gaźniki Holleya. Yenko uznał to za rzuconą w jego
stronę rękawicę, zakasał rękawy i zamknął się w warsztacie z nowym Camaro SS.
Pierwszą zmianą jaką dokonał był przeszczep serca wprost z Corvetty. W ten
sposób powstało pierwsze Camaro z silnikiem L-72 427 ci. (7.0 L) o mocy 450 KM.
Jednostkę napędową sparowano z czterostopniową skrzynią manualną. Ponadto,
zmieniono przełożenie dyferencjału, utwardzono zawieszenie i dodano maskę z
włókna szklanego, wzorowaną na tej z najmocniejszych wersji Corvetty Sting Ray.
Sukces modelu ’67 spowodował, że Yenko wziął na warsztat
również Camaro z rocznika ’68. Zamawiane egzemplarze wychodziły z fabryki jako
COPO, czyli na etapie montażu były
fabrycznie modyfikowane. Wśród ulepszeń znalazły się między innymi
licznik Delco wyskalowany do 140 mil czy grubszy stabilizator. Główne skrzypce
nadal grała V-ósemka, ale zmienił się wygląd zewnętrzny przez zastosowanie
specjalnych emblematów, innej maski z dwoma wlotami powietrza oraz tylnego
spojlera.
Kolejny rok znów przyniósł nowe zmiany. Władze GM pozwoliły
w końcu montować pod maskami Camaro, w specyfikacjach COPO, silnik L-72. Dealer
z Canonsburg w Pensylwanii zamawiał takie samochody. Auta miały ponadto
wzmocnione hamulce i tylną oś, wydajniejszą chłodnicę oraz stabilizator z
pakietu Z/28. Po raz pierwszy pojawiła się też możliwość zamówienia 3-biegowej
automatycznej skrzyni biegów. Znów zmianie uległa stylistyka. Dodano pasy
biegnące po bokach samochodu, emblematy „Yenko 427” oraz „sYc” oznaczające
Yenko Super Car.
Kierowca wyścigowy w swojej konstrukcyjnej karierze zajmował
się również innymi produktami Chevroleta. Były to Chevelle, Nova czy Vega GT
Hatchback przemianowana, podobnie jak pierwszy samochód Dona, na Stingera. Ostatnim
jego dziełem okazało się jednak Camaro. W 1981 r. wypuścił na rynek 19 sztuk
modelu drugiej generacji z turbodoładowaną V-ósemką 350 ci. i charakterystycznym
przednim zderzakiem.
Don Yenko, mimo że zasłużony dla koncernu GM, nigdy nie
zapisał się w ludzkiej świadomości w takim stopniu, jak Carroll Shelby. Osoby
nawet pobieżnie interesujące się tematyką motoryzacyjną są w stanie skojarzyć
dzieła teksańskiego konstruktora w postaci Mustanga czy Cobry. Inaczej niż w
przypadku Yenko, o istnieniu którego mało kto ma pojęcie. Duży wpływ na taki
obrót sprawy ma kwestia kultywowania tradycji „złotych czasów muscle carów”.
Ford nadal posiada w ofercie Mustanga (i Forda F-150) nawiązującego do korzeni
pierwszych dzieł Shelbyego. Chevrolet tymczasem skupił się na odmianach Z/28
czy ZL1 czerpiących też z historii, ale zapomniał o Donie
Yenko. Szkoda, bo to postać warta zapamiętania.


Komentarze
Prześlij komentarz