Gdy w latach 70. inżynierowie Mercedesa zaczęli pracować nad projektem
samochodu terenowego dla wojska, nie mogli przypuszczać, w jaki sposób będzie
ewoluować ich dzieło. Z prostego auta dla służb mundurowych powstał twór mogący
wozić papieża, wygrać rajd Paryż-Dakar, mieć pod maską silnik V12, napęd 6x6, a
na tylnej klapie napis Maybach.
![]() |
| Mercedes-Benz G63 AMG 6x6/ press photo |
Wszystko zaczęło się od skromnej
kwadratowej terenówki (W460), która powstała w połowie lat 70. Auto stworzone na
potrzeby armii miało pod maską m. in. dychawiczny 72-konny silnik diesla lub
niewiele mocniejsze jednostki benzynowe. W zamyśle twórców głównym odbiorcą
miała być Bundeswehra, jednak ta zdecydowała się na VW Iltisa. G-klasy trafiły
za to w szeregi policji i służby celnej. W tym miejscu pojawia się ciekawy
wątek związany z szachem Iranu, Mohammedem Rezą Pahlawim. Zamówił on na
potrzeby swojego wojska aż 20 tysięcy sztuk Gelendy. Potem posypały się kolejne
zlecenia, do dziś pojazd służy w armiach ponad 40 krajów świata, w tym Polski.
Naturalną
koleją rzeczy były modyfikacje podyktowane potrzebami zmieniającego się pola
walki. Wobec tego w 2008 roku wprowadzono wariant nazywany Enok, będący
pojazdem typu LAPV (skrót pochodzi od angielskiej nazwy oznaczającej lekki
uzbrojony samochód patrolowy). Posiada on opancerzenie, gniazdo na karabin
maszynowy oraz 184-konny silnik diesla. Wykorzystywany jest głównie przez
niemieckie wojsko.
![]() |
| LAPV Enok/ press photo |
Inne ewolucje
tej konstrukcji nie są już tak oczywiste. Jedną z nich jest pickup dostępny
aktualnie na rynku australijskim. Można zamówić wersję ze skrzynią ładunkową z
trzema otwieranymi burtami lub wersję do zabudowy. Auto napędzane silnikiem
diesla może posiadać na wyposażeniu snorkel, orurowanie i wyciągarkę. Trzeba
przyznać, że w takiej wersji zalety solidnej ramowej konstrukcji i napędu na
cztery koła można w pełni wykorzystać.
Może przydać
się to również w sporcie. Najtrudniejszy rajd świata, jak często określa się
Rajd Paryż-Dakar, padł w 1983 roku łupem Gelendy. Za sterami wersji 280 GE,
zasilanej podkręcony sześciocylindrowym silnikiem o mocy 220 koni
mechanicznych, zasiadł kierowca F1 Jacky Ickx, pilotowany przez Claude’a
Brasseura. Zostawili oni w tyle załogi takich aut jak: Range Rover V8,
Mitsubishi Pajero, Toyota FJ40 czy Łada Niva.
Samochód ten zasłynął także jako
pojazd papieski. W 1980 roku podczas swojej pielgrzymki do Niemiec był nim
wożony Jan Paweł II. Nie był to jedyny raz, gdy głowa kościoła katolickiego
podróżowała Gelendą. Kolejne wersje służą następcom Karla Wojtyły do dziś.
![]() |
| Mercedes 280GE / wallpaperup |
W
tym miejscu kończy się historia twardego auta terenowego, a zaczyna inny
rozdział jego kariery, dzięki któremu samochód ten jest tak wyjątkowy. Podczas
salonu samochodowego we Frankfurcie w 1989 roku zaprezentowano wersję mającą
zapewnić coś więcej niż tylko dobre właściwości terenowe – W463. Na liście
wyposażenia pojawiła się skórzana tapicerka, wykończenie drewnem, poduszki
powietrzne oraz inne jednostki napędowe. Z kolei prosty mechanizm napędu na
cztery koła z dołączaną ręcznie przednią osią zastąpiono permanentnym napędem
na każde z kół z elektronicznie blokowanymi dyferencjałami.
Kolejne
ruchy kierownictwa Mercedesa były coraz odważniejsze. Wprowadzenie wersji
sygnowanej logo AMG spowodowało, że coraz mniej osób traktowało ten pojazd jak
terenówkę, a zaczęło jak bulwarówkę. Od
tego czasu miejscem, w którym można najczęściej spotkać Gelendę jest centrum
metropolii. Jak pokazały realia rynku wprowadzenie wersji „sportowej” było
strzałem w dziesiątkę. Dziś G63 i G65 stanowią znaczną większość produkcji.
![]() |
| Mercedes G65 AMG/ press photo |
Pierwsza G-klasa AMG miała pod maską silnik V8, co miało
sens, bo żeby zapewnić dobre osiągi dużemu i ciężkiemu samochodowi potrzebny
jest duży silnik. Nie zaprzestano jednak na tym. W centrali firmy znalazł się
jakiś albo wizjoner, albo wariat, który stwierdził, że V8 to za mało i trzeba
wrzucić pod maskę to, co firma ma najlepsze, czyli v12 biturbo. Pomysł tyle
niedorzeczny, co genialny. Dotychczas jednostka tego typu dostępna była tylko w
wielkich limuzynach albo supersamochodach. Aż tu nagle na rynku pojawia się
auto o aparycji cegły, któremu po doczepieniu pługa można by orać pole, z
silnikiem V12 o mocy ponad 600 koni. W dodatku jest ono niewspółmiernie droższe
od swojego młodszego brata z V8. Trzeba stwierdzić, że jest to przerost formy
na treścią, ale świat byłby nudniejszy bez tego modelu. Nie został on stworzony,
żeby być najszybszy, firma nie miała zarabiać na nim kroci, a jednak
skonstruowano go. Przez krótki czas był on szczytowym etapem ewolucji Gelendy.
Potem
pojawił się Mercedes G63 AMG 6x6. Pojazd zjadający wszystkie inne na śniadanie.
Ponad 3,8 tony masy, 5,5 V8 biturbo, sześć kół i wymiary domku jednorodzinnego.
W dodatku cena wyższa od jakiegokolwiek innego nowego Mercedesa. Samochód
wzbudzający swoją potęgą większą sensację na drodze niż cokolwiek innego, co ma
koła. Auto, którego sensu powstania nie warto się doszukiwać, bo po prostu nie
istnieje. Ludzie mają różne motoryzacyjne marzenia, jedni pragną superauta jak
Ferrari, innym śnią się wojskowe czołgi i wozy opancerzone. A może by tak mieć
jedno i drugie? Każdy kto ma w sobie cząstkę dziecka będzie chciał go mieć albo
chociaż się nim przejechać. A można jechać nim po wszystkim: pustynia,
lodowiec, poligon, auto sąsiada… Nic nie stanowi dla niego problemu. Szkoda, że
powstało tylko około stu sztuk.
Na szczęście
dla tych, którzy nie zdążyli kupić wersji 6x6 powstała jej czterokołowa,
młodsza siostra nazwana G500 4x42. Jest nieco słabsza, bo zamiast
544 ma tylko 422 konie, ale zachowano potężny prześwit uzyskany dzięki wielkim
kołom oraz osiom portalowym. Niewątpliwym plusem „mniejszej” odmiany jest to,
że nie trzeba mieć prawo jazdy na ciężarówkę, żeby nią jeździć.
![]() |
| Mercedes-Maybach G650 Landaulet/ press photo |
Gdy wszyscy już myśleli, że to koniec i nie da się wymyślić
kolejnej dziwnej, zaskakującej i bardziej luksusowej wersji, dyrektorzy ze
Stuttgartu znów wszystkich zadziwili tworząc cudo nazwane Mercedes-Maybach G650
Landaulet, czyli najbardziej luksusowy czołg świata. Dokonali tego przez
poskładanie w jednym aucie tego, co mają najlepsze. Podwozie z wersji G500 4x42,
silnik z G65, tylne fotele z S-klasy, do tego ścianka oddzielająca pasażerów od
kierowcy oraz rozkładany dach w tylnej części karoserii (stąd nazwa landaulet).
Chcąc jeszcze bardziej podkreślić prestiż tej konstrukcji nadali jej nazwę
Maybach.
Podsumowując
przegląd najciekawszych odmian G-klasy, trzeba przyznać, że sposób w jaki
zmieniano tę konstrukcję nie śnił się chyba twórcom jej pierwotnej wersji.
Mercedes jako marka samochodowa słynąca ze statecznych i niekiedy trochę
nudnych limuzyn potrafił udowodnić wszystkim, że czasami trzeba być wariatem i
nie postępować według kalkulacji księgowych. Ze zwykłej wojskowej terenówki
potrafili oni zrobić jedno z najbardziej zwariowanych i nietuzinkowych aut na
świecie. Stworzyli oni własną niszę, w której są jedynym zawodnikiem i nie
sposób jest wymyślić inny samochód, z którym mógłby on konkurować. Jego
naturalni rywale o wojskowym rodowodzie jak Land Rover Defender czy Jeep
Wrangler to zupełnie inna liga, auta które nie są cudami ewolucji, tak jak
Gelenda.
Artykuł pierwotnie ukazał się na blogu autoholic.autokult.pl





Komentarze
Prześlij komentarz