Upalanie gruza, formuła gruz czy gruz masters – wiele nazw,
to samo znaczenie. Wystarczy stare RWD, kilka kompletów opon i pusty plac. Pod
naszą szerokością geograficzną króluje BMW E36, ale w Japonii sytuacja wygląda
inaczej, tam mają Chasera.
![]() |
| Toyota Chaser X100/ flickr, dave_7, CC |
Odpowiedź koncernu Toyota na czterodrzwiowego Skyline’a
narodziła się w latach 70. ubiegłego wieku. Model ten od samego początku
swojego istnienia dedykowany był fanom sportowych emocji, którzy poszukiwali
jednocześnie przestronnego sedana. Przełomowym momentem w istnieniu tego modelu
było pojawienie się w 1989 r. generacji X80. Najmocniejsza wersja silnikowa GT
Twin Turbo czerpała z dwulitrowego czterocylindrowego silnika 1G-GTE 210 KM.
Długo jednak nie trzeba było czekać na bardziej zdecydowany krok producenta.
Sierpień 1990 r. zapisał się złotymi literami w kalendarzu każdego fana
driftingu i motoryzacji z Kraju Kwitnącej Wiśni. Rozpoczął on bowiem zjawisko,
którego konstruktorzy tego auta się nie spodziewali.
W tej chwili należy się przenieść do porośniętych gęstymi
lasami górzystych okolic prefektury Fukushima. Znajduje się tam driftingowy raj
nazwany Ebisu. Kompleks torów, na który składają się Nishi, Kita, Higashi,
Minami, Drift Land, School Course i The Touge to Mekka wszystkich pasjonatów
jazdy bokiem. Klimat tego miejsca budują nie tylko asfaltowe nitki wijące się na
górskich zboczach, ale także charakterystyczna motoryzacyjna fauna. Odmalowane
i pachnące nowością driftowozy widuje się tu praktycznie tylko przy okazji
większych zawodów albo po pierwszym przekroczeniu przez dany samochód bramy. To,
co dla właścicieli samochodów okazuje się rajem, dla samych aut jest
przedsionkiem piekła i ostatnim przystankiem jaki pokonują na swojej drodze
życia. Gdy wjedzie się na ten kompleks autem, rzadko kiedy wyjeżdża ono z niego
o własnych siłach.
Drift missle są solą driftingu. Rzadko mające więcej niż 200
koni mocy, bez lamp, ze zderzakami przymocowanymi do nadwozia za pomocą
trytytek i bliznami od walki na każdym kawałku blachy. Stanowią nieodłączny
element Ebisu. Gnijące w zaroślach i na parkingach tworzą wyjątkowy klimat.
Nissany Silvia i Skyline, Toyoty Corolle AE86 i Supra, Mazdy RX-7 – wszystkie z
nich to samochody typowo sportowe, coupe. Często jednak w tym miejscu widuje
się również niepozorne sedany z mocno zdeformowanymi bagażnikami.
![]() |
| Toyota Chaser X100/ flickr, Кирилл Чеботарь, CC |
W tej chwili wracamy do naszego dzisiejszego bohatera. Powód
dla którego znalazł on uznanie w środowisku drifterskim nazywa się 1JZ. Silnik
„debiloodporny”, mogący wytrzymać naprawdę dużo, spowodował, że z biegiem lat
coraz większa liczba osób mogła sobie pozwolić na zakup Chasera JZX. Sytuacja
analogiczna do tej z BMW E36 z silnikiem M50 pod maską. Kiedyś drogie auto
cenione za znakomite łączenie sportowych osiągów z praktycznością sedana, po
kilkunasto latach można kupić niemal po cenie złomu.
W generacji X80 zastosowano dwa warianty legendarnej
rzędowej szóstki Toyoty, wprowadzone właśnie w sierpniu 1990 r. W wersji Avante
G pracował pod maską wolnossący 1JZ-GE o mocy 180 KM, natomiast w przypadku GT
Twin Turbo było to 1JZ-GTE dysponujące 280 końmi.
W październiku 1992 r. nastąpił poważny face lifting modelu,
który zaczęto określać jako kolejną generację – X90. Baza pozostała ta sama,
rozciągnięto jednak karoserię i nadano jej bardziej obłe rysy. Pojawił się
także nowy silnik. Wersję Avante G zmieniono na Tourer V przy okazji wstawiając
pod maskę 220-konny silnik 2JZ-GE.
Kolejna generacja (X100) zadebiutowała w 1996 r., bazując na
nowej płycie podłogowej, ale zachowując cechy poprzedników. Nadal po maską
lądowały silniki serii JZ. Dostępne były dwie linie wyposażeniowe – Avante
określana mianem bardziej luksusowej oraz Tourer, nacechowana sportowo.
Jednostkę 2JZ montowano jednak tylko w wersji Avante G – wolnossącą 220-konną.
Najmocniejszy w ofercie pozostał nadal Tourer V, zasilany 1JZ-GTE, o
maksymalnej dopuszczalnej wówczas na japońskim rynku mocy 280 KM.
![]() |
| Daigo Saito podczas zawodów D1GP na Minami/ youtube.com |
Ostatnia generacja do dziś uznawana jest za znakomity materiał na driftowóz. Nieśmiertelność zapewnił jej występ podczas zawodów D1GP w 2010 r., gdy legenda światowego driftingu – Daigo Saito, podczas przejazdu na Minami wykonał nią lot nad jednym z zakrętów. Na polskiej scenie driftingowej próżno jednak szukać tego modelu. Nie jest on jednak nieznany rodzimym zawodnikom. Wystarczy spojrzeć na ostatnie wyjazdy polskich ekip na Drift Matsuri na Ebisu. Chłopaki z Projekt 86 oraz Dorminati wybrali właśnie Chasery na swoje gruzy. Nie oni jedni tak zrobili. Spieszmy się więc kochać Chasery, będzie ich coraz mniej, bo w starciu z betonową ścianą nawet one pozostają bez szans.



Komentarze
Prześlij komentarz