Trójka za trójkę

Spełnianie swoich motoryzacyjnych marzeń nie musi wiązać się z wydawaniem setek lub choćby dziesiątek tysięcy złotych. Emocje można rozbudzić za ułamek tych kwot. 3000 zł? Wydaje się małą wartością, jednak mając nawet tak niewielki budżet, można zostać właścicielem czegoś więcej niż dwudziestokilkuletniego auta segmentu B.

Źródło: memy.pl
Umówmy się, wszelkie ogłoszenia aut wystawionych za 3000 zł zawierające wyrażenia pokroju „igła”, „super stan”, „ideał” mają niewiele wspólnego z prawdą. Pojazdy za te pieniądze są już mocno zmęczona życiem i powiedzenie, że posiadają „widoczne ślady użytkowania” jest truizmem na poziomie stwierdzenia, że Ziemia jest okrągła. Wady pokroju przetartej tapicerki, porysowanych zderzaków czy oznak korozji są na porządku dziennym. Przez kilkanaście lat nagromadziła się również spora liczba napraw wykonywanych z coraz większą nonszalancją przez specjalistów, w ręce których trafiał pojazd. Często im auto starsze i mniej warte, tym jego właściciele zwracają coraz mniejszą uwagę na jego wady – naprawiają tylko to, co jest absolutnie konieczne i nie przeszkadza im w codziennym użytkowaniu.
Posiadając niewielki budżet wzrok kieruje się przeważnie w stronę niewielkich aut segmentu B. Nie są one drogie w momencie wyjeżdżania z salonu, więc relatywnie szybciej osiągają niski pułap cenowy na rynku wtórnym. Opel Corsa, Ford Fiesta, Volkswagen Polo, Seat Ibiza, Peugeot 206 – każde inne, ale wszystkie nudne. Za proponowaną „trójkę” można jednak znaleźć coś ciekawszego, budzącego emocje – negatywne lub pozytywne.

FIAT Multipla

Fiat press photo

Na pierwszy ogień idzie ulubiony samochód wszystkich motoryzacyjnych (i nie tylko) hejterów i malkontentów. Ikona designu, o której powiedziano i napisano już wszystko. Jakichkolwiek metafory, epitetu bądź porównania bym użył nie byłbym w tym oryginalny. Auto wzbudzające skrajne emocje. Przez wielu uznawane za najbrzydszy samochód w historii. Jednocześnie jeden z samochodów budzących u mnie wiele miłych wspomnień. Przez osiem lat (2000-2008) wspólnie z rodziną pokonaliśmy Multiplą ponad 210 tysięcy kilometrów przemierzając Polskę wzdłuż i wszerz. Benzynowe 1,6 l 16V 100 KM mocy, srebrny kolor, nielakierowane zderzaki, czerwone wnętrze – stwierdzić, że w momencie zakupu auto wyróżniało się na drogach, to jak nie powiedzieć nic. Każdy chciał ją zobaczyć, wejść za kierownicę, przejechać się. Stwierdzenie „UFO na kołach” nie jest ani trochę na wyrost.
Fiat press photo
Multipla zasłynęła przede wszystkim dzięki swojemu wyglądowi zewnętrznemu, ale również pod karoserią kryje się wiele ciekawych rozwiązań. W nadwoziu długości 399 cm zmieściło się 6 pełnowymiarowych foteli ustawionych w dwóch rzędach i bagażnik o pojemności 430 litrów. Nietypowy układ siedzeń spowodował, że szerokość auta bez lusterek wynosi 187 cm. W celu maksymalnego powiększenia przestrzeni w kabinie, koła umieszczono w narożnikach karoserii. Rozwiązanie to skutkowało z kolei znakomitymi wartościami jezdnymi, mimo dużej wysokości konstrukcji.
Wnętrze także wyróżnia kilka „smaczków”. Ustawienie trzech foteli w jednym rzędzie spowodowało umieszczenie dźwigni hamulca ręcznego po lewej stronie miejsca kierowcy. Drążek zmiany biegów powędrował ku górze, na deskę rozdzielczą. Przed kierowcą znajduje się zamykany schowek, natomiast zegary zajmują środkową część deski rozdzielczej. Naprzeciw skrajnego pasażera może znajdować się piętrowy schowek, dzięki niemu Multipla jest jedynym znanym mi autem, w którym na desce rozdzielczej możemy postawić butelkę o pojemności półtora litra, bez obawy, że się przewróci. Kolejnym praktycznym rozwiązaniem we wnętrzu jest płaska podłoga po wymontowaniu foteli, dzięki czemu możliwości przewozowe okazują się ogromne, jak na auto o długości niecałych czterech metrów. 
Fiat press photo
Od debiutu Multipli minęło już ponad 20 lat. Ceny mocno spadły i możliwe jest znalezienie
egzemplarzy za 3000 zł. Będą to jednak auta wymagające trochę miłości. Największym wrogiem okazuje się wszechobecna korozja. Nie sposób znaleźć samochodu generacji z lat 1998-2004 bez jej śladów. Pod maską dostępne były dwa silniki: benzynowe 1,6 i legendarny diesel 1,9 l. Trudno wskazać lepszy. Jednostka o zapłonie iskrowym to mało awaryjna, prosta konstrukcja, która pali średnio około 10 litrów na każde 100 kilometrów. Z tego wzglądu duży odsetek aut posiada instalację LPG, co zmniejsza użytkowość. Silnik 1,9 JTD okazuje się jednym z najlepszych jednostek swojej klasy w historii, jednak setki tysięcy pokonanych kilometrów nawet jemu odbiją się na zdrowiu. Wraz z rosnącym przebiegiem zaczyna generować kolejne koszty, co w aucie o tak niskiej wartości często kończy się podróżą na szrot lub do lokalnego magika, który na moment znów ożywia jednostkę.
Czy warto? Dla osób, którym nie przeszkadza design i potrzebują pakownego samochodu za małe pieniądze wybór okazuje się dobry. Dwie rzeczy są pewne – nie sposób być niezauważonym, a docinki znajomych są na porządku dziennym.

BMW E36 

BMW press photo

Obiekt marzeń każdego członka grupy Tanie Gruzy, funkcjonującej na Facebooku. Wraz z pojawieniem się pierwszych mrozów amatorzy upalania poszukują „… E36 silnik od 1,8is w górę, PT i OC ważne do wiosny”. Bardziej wymagający stawiają warunek posiadania progów i podłogi, instalacji LPG (zwanej podtlenkiem biedy) oraz określają odległość od miejsca zamieszkania, jaką są w stanie pokonać w celu zakupu auta. Jako że prawa popytu i podaży idą ze sobą w parze, łatwo można znaleźć odpowiedni egzemplarz. Z budżetem do 3000 zł można zapomnieć o cabrio. Wybór wersji nadwoziowych mimo to można uznać za szeroki – sedan (zwany sedesem), kombi (zwane turasem), compact (zwany kompotem) oraz coupe. Do tego cały wachlarz jednostek napędowych. Skromny budżet pozwala myśleć głównie o silnikach 4-cylindrowych. Jednym rozsądnym wyborem w tym przypadku pozostaje wersja 1,8is dysponująca mocą 140KM. Szczytem marzeń są motory 6-cylindrowe, słynne M50 cechujące się dużą odpornością na katowanie. Najczęściej występuje wersja 2.0 (M50B20) o mocy 150 KM. O niczym mocniejszym nie można marzyć za kwotę 3000 zł.
BMW press photo
Wersją nadwoziową, która okazuje się najmniej cenioną jest compact. W powszechnej opinii uznawany za ¾ BMW. O ile przód nie różni się niczym od pozostałych E36, o tyle design tylnej części nadwozia jest – delikatnie mówiąc – mocno dyskusyjny. O dobre wyposażenie najłatwiej wśród wersji combi. Najtrudniejsze do zdobycia w zakładanym budżecie jest coupe z M50 pod maską. Auta w takiej specyfikacji nie miały w życiu łatwo i często kończyły w rowach, na drzewach, latarniach lub barierkach. Jeśli ktoś oferuje już samochód w takiej wersji często wyposażony jest w tzw. zestaw młodego driftera, na który składają się: zaspawany dyferencjał, gwintowane zawieszenie, hydrauliczny hamulec ręczny oraz wydmuszka (brak elementów wnętrza, oprócz fotela kierowcy). Wówczas możemy zacząć mówić o prawdziwym Gruzie, który mimo że z wyglądu prezentuje się jakby zaraz miał trafić na szrot, pod karoserią kryje sprawną mechanikę.
Mówienie o typowych wadach BMW kosztującego 3000 zł okazuje się mocno problematyczną kwestią, ponieważ może zepsuć się praktycznie wszystko, o każdej porze. Ważnymi wskazówkami pomocnymi przy wyborze mogą być brak falujących obrotów w silniku i żwawa reakcja na ruchy pedału gazu. Gdy wyżej wymienione nie występują można odpuścić temat. Ważny jest także stan karoserii. Progi i nadkola mogą być zgnite, ważne by mocowania tylnego wózka były mocne. Nikt nie chciałby, żeby przy uderzeniu o krawężnik auto rozpadło się na pół, a tylna oś wyjechała spod karoserii.
Czy warto? Szukając upalary, gruza, bokolota czy po prostu daily, którym raz na jakiś czas chce się pobawić, nie znajdzie się niczego lepszego za te pieniądze. Doprowadzenie samochodu do porządku pochłonie pewnie drugie tyle, ile wydało się na zakup. Mając jednak trochę fachu w rękach można ograniczyć koszty.

FSO Polonez

Daewoo-FSO press photo

Auto z napędem na tył, któremu jednak daleko do dynamiki prezentowanej przez wyżej opisywany samochód. Zakup Poloneza stanowi w pewnym stopniu afirmację przywiązania do wspomnień z dzieciństwa i chęci poczucia klimatu motoryzacji PRL-u. Nie ma co myśleć o zakupie Borewicza. Generacja ta zyskała już status kultowej i przeżywa drugą młodość wśród osób wychowanych w latach 80. ubiegłego wieku. Za kwotę 3000 zł najłatwiej znaleźć Caro Plus produkowane w latach 1997-2002. Można pokusić się też o zakup modelu Atu, ale mało kto zniesie widok tylnej części tej wersji nadwoziowej.
Można pomyśleć, że w aucie produkowanym od 1978 r. po trzydziestu latach dopracowanie konstrukcji sięgnie poziomu, który nie śnił się nawet inżynierom Porsche pracującym nad 911. Sytuacja nie wygląda jednak tak dobrze. Konstrukcyjnie zmieniono niewiele. Nadal sztywna oś i resory piórowe przykryte lekko odmienioną karoserią, która zachowała swoją charakterystyczną linię. Paleta silników jest skromna – 1,4 l z Rovera o mocy 100 KM lub 1,6 l w wersji GLI z wtryskiem jednopunktowym o mocy 76 KM lub GSI z wtryskiem wielopunktowym dysponujące mocą 84 KM.
Daewoo-FSO press photo
Najłatwiej i najlepiej znaleźć wariant GSI. Niewątpliwym plusem okazuje się popularna w tym aucie instalacja LPG, ponieważ średnie spalanie benzyny wynosi około 11 litrów na każde 100 kilometrów. Przewagą wersji GSI nad mocniejszym 1,4 l jest obecność wspomagania kierownicy.
Minusem Poloneza jest jakość wykonania. Zasiadając na miejscu kierowcy nie czuje się, że siedzi w aucie wyprodukowanym w XXI wieku. Bardziej przypomina ostatnią dekadę PRL-u. Sporo uwag można mieć także do układu jezdnego. Auto bazuje na Fiacie 125p, czyli konstrukcji z lat 60. Cudów nie można więc wymagać.
Co zyskuje się więc w zamian? Powrót do wspomnień. Każdy miał w najbliższej rodzinie kogoś jeżdżącego Polonezem. Sam nie jestem wyjątkiem. Wiśniowe Caro z silnikiem 1,6 l jest pierwszym samochodem mojego taty, jaki pamiętam. Kupione jako nowe, po nieco ponad czterech latach miało na liczniku około 170 tysięcy kilometrów. Zjechało cały kraj, od morza po góry, od zachodu po wschód. Jedno z aut, do którego mam olbrzymi sentyment.
Czy warto? Nie jest to propozycja dla wszystkich. Jeśli zaakceptuje się słabe właściwości jezdne, złą jakość wykonania i śmiech znajomych, którym mówi się, jakim autem jeździ, można zdecydować się na zakup. Samochód do powolnego objazdu miasta, mający swoje przypadłości, gwarantujący zimą chłód, a latem upał. Niektórym to odpowiada, bo chcą poczuć się jak swoi ojcowie lub przywołać wspomnienia dawnych czasów.

Komentarze