Protoplasta Trabanta


AWZ P70 popularnie zwany „Petką” był poprzednikiem Trabantów. O ile o tym drugim aucie ludzie pamiętają, o P70 niemal wszyscy zapomnieli…
Źródło: wikipedia commons
W moim zestawieniu stu samochodów, które chciałbym mieć, nie mogło zabraknąć czegoś napędzanego silnikiem dwusuwowym. Wybór padł na jedynego przedstawiciela tego gatunku, z którym wiążą mnie osobiste wspomnienia – Petką jeździł mój dziadek.
Było to na wiele lat przed moimi narodzinami, ale sentyment pozostał. Dopóki nie usłyszałem historii o P70 od mojego taty, nawet nie wiedziałem, że takie auto istniało. Patrząc z perspektywy lat, jest to samochód, o którym pamiętają tylko nieliczni.
W pewien sposób nie dziwi mnie to, ponieważ samochody z okresu demoludów kojarzy się przez pryzmat zmotoryzowania dużej grupy społeczeństwa, jak miało to miejsce chociażby z Fiatem 126p. Tymczasem P70 nie zmotoryzowało niemal nikogo. Produkowano je raptem cztery lata, od 1956 do 1959 roku. W tym czasie zbudowano tylko niewiele ponad 36 tysięcy egzemplarzy.
Konstrukcja niby wydaje się prosta – drewniany szkielet oparty na stalowej ramie skrzynkowej i nadwozie wykonane z duroplastu. Do tego dwucylindrowy silnik dwusuwowy o mocy 22 KM, sprzęgnięty z trzybiegową, niezsynchronizowaną skrzynią biegów obsługiwaną przez charakterystyczną „rączkę od parasola” wystającą z deski rozdzielczej. Z wszelkimi awariami radzono sobie chałupniczymi metodami, ale na brak części zamiennych nie było rady. Wobec tego mała liczba egzemplarzy dotrwała do dzisiejszych czasów. W Polsce aktualnie jest ich około pięciu.
Spośród trzech wersji nadwoziowych, najbliższa mojemu sercu jest ta, szumnie nazwana limuzyną (oprócz niej było jeszcze kombi i coupe). Cechą charakterystyczną egzemplarzy z początku produkcji jest bark klapy bagażnika – chcąc umieścić cokolwiek w przestrzeni bagażowej należy położyć oparcia tylnej kanapy, co w aucie mającym tylko dwie pary drzwi nie jest szczególnie praktycznym rozwiązaniem.

Dlaczego to auto znalazłoby się w garażu moich marzeń? Bo gdyby nie historia rodzinna, pewnie nigdy bym o nim nie usłyszał…

Komentarze