Ute: australijska specjalność


To, że w Australii wszystko jest inne, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Kierownice w samochodach są po prawej stronie, na każdym kroku można spotkać kangura, a rolę skarbu narodowego pełni uroczy miś koala. Okoliczny rynek motoryzacyjny także okazuje się ewenementem, a jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest obecność ute.
Foto: Hubert Kaziński
 Australia jest potężnym krajem zamieszkiwanym przez niewielką liczbę ludności ­– żeby najlepiej to unaocznić wyobraźcie sobie, że na obszarze obejmującym około 80% kontynentu europejskiego żyje raptem tyle osób co w… Rumunii. Nie przeszkodziło to jednak w stworzeniu bardzo specyficznej kultury motoryzacyjnej. Wyspa ta budzi bowiem kilka skojarzeń wśród fanów motoryzacji:

1. Road train – potężne zestawy składające się z ciągnika siodłowego i kilku przyczep, które kursują między miejscowościami oddalonymi od siebie często o kilka tysięcy kilometrów. Ich cechą charakterystyczną są siejące strach wśród kangurów potężne metalowe zderzaki.

2. Bathurst 1000 – najważniejszy i najbardziej prestiżowy wyścig w kraju. Coś na kształt lokalnego Le Mans, ale rozgrywany na dystansie liczącym raptem 1000 kilometrów. Nie uświadczymy tu jednak prototypów, tylko samochody przypominające te jeżdżące po zwykłych drogach.

3. Ford vs. Holden – arena walki między koncernami Forda i GM. Nie ważne jakiej jesteś płci, wyznania czy koloru skóry, musisz się opowiedzieć po jednej ze stron. Główny temat kłótni podczas spotkań rodzinnych.

Nieodzownym elementem widoku na ulicach australijskich miast i wsi są również samochody z nadwoziem ute. Czyli co?

Definicja jasno precyzuje, że tego typu auto posiada napęd na tylną oś oraz otwartą przestrzeń ładunkową będącą zintegrowaną z częścią pasażerską (w przeciwieństwie do klasycznych pickupów mających oddzieloną pakę). Nie jest to rodzaj karoserii, który został wymyślony przez Australijczyków i sprzedawany tylko na Antypodach, ale właśnie tam zdobył największą popularność. Mury montażowe polskich fabryk także opuszczały samochody z takim nadwoziem, choćby Warszawa lub Fiat 125p w wersjach pickup. Częściowo pod ta definicję można również podciągnąć Volkswagena Caddy I generacji, Skodę Felicię Fun oraz Dacię Logan pickup, mimo że samochody te występowały z napędem na przednią oś. W ramach ciekawostki wspomnę, że nawet Opel Corsa występował w wariancie Utility…
FSO materiały prasowe

Opel press photo
Wracając jednak do głównego wątku. W Australii za sprawą dwóch najważniejszych na tym rynku marek – Holdena i Forda, rozwój segmentu ute i kultura, która wokół tego się narodziła, był największy. Pierwszym australijskim ute był Ford, zbudowany w latach 30. XX w. na bazie modelu A. Na rynku dostępna była nie tylko wersja z twardym dachem (coupe), ale również roadster. Holden wkroczył do gry zdecydowanie później – w 1951 r., za sprawą auta o bardzo chwytliwej nazwie 50-2106.
Foto: Hubert Kaziński
Najbardziej znanymi modelami tych dwóch producentów są Falcon od Forda i Commodore od Holdena. I znów samochód z owalem na grillu był pierwszy. Produkowano go od 1961 r. Przez kolejne lata pojawiały się kolejne generacje, aż w 1999 r. doszło do dużego przełomu i auto wyłamało się z klasycznej definicji ute. Wówczas oddzielono część pasażerską od ładunkowej, jak w klasycznym pickupie. Holden wprowadził natomiast Commodore ute w 1984 r., wcześniej od końca lat 60. produkowany był model Belmont/Kingswood. Tym, czym z kolei wyróżnił się Commodore było niezależne zawieszenie tylnej osi, które znalazło się w samochodach wyprodukowanych po 2000 r.
Rywalizacja między markami i ich samochodami toczyła się nie tylko na takich polach jak ładowność, wielkość przestrzeni ładunkowej czy niezawodność. Firmy postawiły sobie za punkt honoru zbudować najszybszego ute. Szczytowym osiągnięciem Forda okazał się FPV Super Pursuit utility posiadający doładowany silnik 5.0 V8 Coyote, osiągający moc 477 KM, którą dzięki funkcji overboost można chwilowo zwiększyć do 544 KM. Holden zaproponował coś jeszcze mocniejszego… Jego HSV GTSR Maloo z V8 6,2 l krzesał moc aż 580 KM. Nie dziwi więc fakt, że nazwę tego modelu (Maloo) zaczerpnięto z narzecza Aborygenów, a oznacza ona grzmot. 
Wobec takich wartości naturalnym wydaje się wykorzystywanie takich samochodów w wyścigach. W latach 2001-2017 rozgrywano więc zawody w ramach serii V8 Ute. 10 razy triumfowali w nich kierowcy Forda, a 7 razy Holdena.
Foto :Hubert Kaziński
Przywiązanie Australijczyków do ute, dostrzegli również inni (czyt. japońscy) producenci i postanowili oferować pojazdy z takim nadwoziem. W latach 60. i 70. Toyoty Crown i Corona w ich drugich i trzecich generacjach występowały jako coupe utility. Nissan z kolei na początku lat 70. wprowadził na Antypody Sunny Truck (aktualnie często model ten przechodzi faceswap z pierwszej generacji Skyline’a). W końcu lat 70. do rywalizacji włączyło się Subaru i jego Brumby, które w odróżnieniu od konkurencji zapewniało napęd AWD. Najbardziej nietuzinkowo do tematu podeszło jednak Suzuki. Mighty Boy mierzył bowiem 3,2 m długości i zasilany był silnikiem o pojemności 500 cm3 o mocy około 30 KM, napędzającym przednie koła
Foto: Hubert Kaziński
Nic jednak nie trwa wiecznie, także ute. Japońscy producenci już dawno wycofali się z tego segmentu rynku i najdłużej zostały w nim obecne marki Holden i Ford. W październiku 2016 r. Ford zamknął swoją fabrykę w Australii, a rok później tego samego dokonał GM. Nastał wówczas smutny koniec trwającej ponad 100 lat historii australijskiej motoryzacji. Mieszkańcy wyspy zostali skazani na samochody z importu, także z gliwickiej fabryki Opla należącej dawniej do GM.
Wraz z końcem klasycznych ute zmieniła się także definicja tego modelu. Dzisiaj mianem tym określa się także klasyczne pickupy, jak Toyotę Hilux czy Holdena Colorado.
Foto: Hubert Kaziński

Foto: Hubert Kaziński

Foto: Hubert Kaziński


Komentarze