Chcąc spełnić swoje motoryzacyjne marzenie nie trzeba
przeznaczać na jego realizację ogromnej kwoty. Wystarczy skromne 10 tysięcy złotych,
by stać się posiadaczem wyjątkowego samochodu, nie ważne czy pragnie się
terenówki, zabytku lub 300-konnego V8.
![]() |
| Foto: Pixabay.com |
Za założoną kwotę motoryzacyjny rynek wtórny proponuje
naprawdę wiele. Często są to auta już wiekowe zasługujące na miano young- lub
nawet oldtimera. Każdy jest w stanie znaleźć interesujący go samochód, a
zestawienie pięciu wybranych przez mnie modeli jest tylko czubkiem góry
lodowej.
Mitsubishi Eclipse
![]() |
| Mitsubishi press photo |
Na pierwszy ogień idzie ulubieniec wszystkich fanów
pierwszej części „Szybkich i wściekłych”. Ujeżdżana przez Briana O’Connera
druga generacja kultowego Mitsubishi Eclipse. Dla jasności, występująca w
filmie mocno stuningowana wersja GSX, jest absolutnie poza zasięgiem
finansowym, bo ładne egzemplarze trafiają się na rynku niezwykle rzadko, a ich
ceny sięgają granic 50 tysięcy złotych. Wynika to z faktu, że auto w tej
specyfikacji posiadało legendarny silnik 4G63T (montowany też w dziewięciu
generacjach Lancera Evo) o pojemności 2.0 i mocy 210 KM, który przekazywał moc
na wszystkie cztery koła.
![]() |
| Mitsubishi press photo |
Znacznie bardziej przyziemna i z ceną mieszczącą się w
naszym budżecie jest podstawowa wersja z wolnossącą jednostką 4G63 o mocy 147
KM i napędem na przednią oś. Może nie zapewnia ona powalających osiągów, ale
9,4 s do 100 km/h jest przyzwoitym wynikiem, jak na ponad 20-letni samochód. Cudów,
jeśli chodzi o stan nie można oczekiwać, bo przez lata samochód nie miał
łatwego życia i część kierowców kupowała go właśnie ze względu na rolę w
„Szybkich i wściekłych”. Skutkuje to sporym przerzedzeniem rynku, ale dla
chcącego nic trudnego i da się jeszcze znaleźć dobrze rokujące egzemplarze,
które nie będą „skarbonką bez dna” i będą w stanie jeszcze kilka lat posłużyć.
Audi A8
![]() |
| Audi press photo |
Samochód dzięki któremu marka Audi wjechała na stałe do
kanonu marek premium i jest w stanie do dziś na równi konkurować z Mercedesem i
BMW. Wcześniejsza próba podbicia segmentu F za pomocą modelu V8 mówiąc
delikatnie nie zakończyła się sukcesem. Audi postanowiło więc pójść na całość i
udowodnić klientom, że hasło „Vorsprung durch Technik” nie jest tylko pustym
sloganem. Postanowili więc zbudować ASF (Audi Space Frame), czyli konstrukcję z
aluminium, która zapewniła generacji D2 niespotykaną w segmencie lekkość.
![]() |
| Audi press photo |
Suzuki Samurai
![]() |
| Foto: Pixabay.com |
Samochód będący zupełnym przeciwieństwem wyżej opisywanego
Audi. Mały, słabo wyposażony, powolny, gnijący i z niewyszukaną techniką.
Jednak to, co dla wielu jest wadą, dla licznego grona zwolenników Samuraia
okazuje się zaletą. Długość niespełna 3,5 m (licząc z kołem zapasowym
zamontowanym na tylnych drzwiach) i szerokość niewiele ponad 1,5 m powodują, że
auto zmieści się między każde drzewo. Niewielkie wymiary i związana z tym
nieduża masa powodują z kolei, że nawet w kopnym piasku i błocie trudno zakopać
ten samochód, co widać na zdjęciu. Wyposażenie, a raczej jego absolutny brak
również nie przerażają potencjalnych kupujących, wszak mamy do czynienia z
modelem auta terenowego opracowywanego w drugiej połowie lat 70. XX wieku.
Plusem jest w przypadku tego samochodu możliwość umycia wnętrza pod bieżącą
wodą wprost z węża ogrodowego. W aucie tak małym, wyposażonym w sztywne osie i
resory piórowe wsadzanie mocnego silnika mijałoby się z celem, więc można
przyjąć, że najpopularniejsza u nas wersja 1,3 l generująca 60-80 KM jest
wystarczająca do terenowej zabawy.
![]() |
| Suzuki press photo |
Za 10 tysięcy złotych trudno o terenówkę z prawdziwego
zdarzenia w przyzwoitym stanie – takie legendy jak Patrol, Land Cruiser czy
Pajero są w dużej mierze nieosiągalne. Mały SJ410 mimo że nie wygląda, jest w
stanie w sprzyjających warunkach objechać w terenie wszystkie wspomniane auta.
Jego następcą w prostej linii jest Jimny, a czytając same pozytywne opinie o
nim widać, że Suzuki w robieniu małych terenówek jest mistrzem. Po co więc
czekać ponad rok na salonowe Jimny, skoro za namiastkę jego ceny można kupić
bardzo podobnego Samuraia?
Alfa Romeo GT
![]() |
| Alfa Romeo press photo |
Często można spotkać się ze stwierdzeniem, że prawdziwy fan
motoryzacji musi przynajmniej raz w życiu kupić sobie Alfę Romeo. Auta
urzekające swoim designem, ale jednocześnie wprowadzające w szewską pasję
ciągłymi usterkami (przynajmniej w niektórych modelach). Za 10 tysięcy złotych
można zdecydować się na wybór między kilkoma modelami. Znakomicie utrzymane
156, kuszące linią karoserii 159, idealne do miasta 147 lub niepowtarzalne
iluksusowe 166. Włoscy inżynierowie znają się, jak mało kto na świecie na
konstruowaniu sportowych modeli, skupmy się więc na modelu GT.
![]() |
| Alfa Romeo press photo |
Fiat 125p
![]() |
| Fiat press photo |
W zestawieniu tym nie mogło zabraknąć polskiego akcentu. Niegdyś
marzenie milionów Polaków, dzisiaj relikt dawnego ustroju i dla wielu powrót do
lat młodości. Auto, które wsławiło się swoją wszechstronnością. Mało jest
bowiem modeli, które:
a) były wykorzystywane jako karetki pogotowia
ratunkowego, pomagając w walce o ludzkie życie;
b) służyły polskiemu odpowiednikowi Jamesa Bonda,
czyli porucznikowi magistrowi Sławomirowi Borewiczowi, zanim przesiadł się na
Poloneza;
c) zostały wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa,
pobijając aż trzy rekordy średniej prędkości na dystansie 25 000 kilometrów,
25 000 mil i 50 000 kilometrów;
d) startowało w kilku edycjach rajdu Monte Carlo,
osiągając w 1975 r. znakomite 12. miejsce w klasyfikacji generalnej i
zostawiając na pokonanym polu takie rajdowe legendy, jak Alpine A110, Porsche
911 czy Lancia Fulvia;
e) w sześciodrzwiowej wersji cabrio woził świętego,
w osobie Jana Pawła II, podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 r.
![]() |
| FSO materiały prasowe |











Komentarze
Prześlij komentarz