Postapokaliptyczna flota


Sceneria filmów o tematyce postapokaliptycznej umiejscowiona jest niemal zawsze na ternie USA (jedynym wyjątkiem, jaki przychodzi mi do głowy jest australijski Mad Max). W produkcjach tych widać flotę wysłużonych, terenówek z potężnymi V8 pod maskami. A gdyby tak przenieść akcję na nasz teren? Jak wyglądałaby kawalkada przemierzająca opustoszałe polskie ulice?
Foto: Pixabay

Nasz lokalny folklor motoryzacyjny mocno różni się od widywanego po drugiej stronie Atlantyku. Wobec tego wybór auta z dużym i paliwożernym silnikiem nie wydaje się tutaj tak oczywisty. Rynek oferuje wiele bardziej ekonomicznych konstrukcji, więc ograniczenie liczby cylindrów wydaje się naturalną koleją rzeczy. Mniejszy silnik spala również niewielkie ilości paliwa, co jest nie bez znaczenia w dobie walki o każdy litr benzyny. Przyda się też pojemny zbiornik, by móc zatankować zapas pozwalający przejechać jak największy dystans. Samo auto też nie może być małe – w końcu musimy tam zmieścić dobytek naszego życia. Jedną z najważniejszych cech okazuje się także prostota konstrukcji i bezawaryjność, ponieważ często jest się skazanym na samodzielne naprawy oraz stosowanie druciarstwa i prowizorki. Dobrze, jeśli pojazd posiadałby jakiekolwiek zdolności terenowe, ale wobec gęstej siatki dróg, które nie znikną przecież z dnia na dzień, nie jest to warunek konieczny.

Jeśli zsumujemy wszystkie wymagania stawiane wobec auta mającego nam służyć jak najdłużej, mimo niesprzyjających warunków, wybór wydaje się jasny – Passat. Nie mogło być inaczej. Nie chodzi mi jednak o ubóstwianą przez wszystkich generację B5, ale coś zdecydowanie prostszego. Faworytem wśród wszystkich wersji jest B3. Obowiązkowo w wersji Variant z silnikiem 1.9 D lub TD pod maską. Konstrukcja z przełomu lat 80. i 90., więc na wyszukane rozwiązania konstrukcyjne nie ma co liczyć, co w przypadku postapokaliptycznego klimatu jest akurat plusem. Niewątpliwą zaletą przemawiającą za tym właśnie autem jest zbiornik paliwa o pojemości okrągłych 100 l. W dodatku posiadając wysłużone Passerati łatwo przekonać się, że wiele rozwiązań konstrukcyjnych wypracowanych w Wolfsburgu zostało zmienionych i w mocno używanych egzemplarzach działa „na patencie” – ale nadal funkcjonuje i będzie sprawne jeszcze długo.
Wikipedia commons

Dla osób, które wymagają jednak by ich pojazd miał napęd 4x4 wybór jest niemniej oczywisty. Mówi się, że apokalipsę przeżyją tylko karaluchy i Patrole, więc cóż… Zdecydowanie się na terenowego Nissana wydaje się bardzo sensowną opcją. Samochód wjedzie wszędzie, przepali wszystko, nie zawiedzie nigdy i w wersji długiej jest tak wielkie, że może służyć za mały camper. Do wyboru K160 lub GR Y60, które po części są tożsame konstrukcyjnie. Dużą zaletą Patrola jest też fakt, że wszelkie przeszkody pojawiające się na drodze można z niej zepchnąć. Jeśli jezdnia będzie nieprzejezdna nie ma również problemu, bo można z niej zjechać i nie przejmując się niczym wytyczyć nową trasę.
Nissan press photo

Jeśli jednak przegapiliśmy moment, w którym wszyscy rzucili się na japońskie terenówki z lat 80. i 90. i na rynku brak absolutnie żadnego egzemplarza – nic straconego. Mamy jeszcze do wyboru konstrukcję również wschodnią i prostą jak schemat konstrukcji cepa. Tym autem jest UAZ i nie chodzi mi o 469. Znacznie bardziej praktyczna w warunkach końca świata jest Buchanka, czyli 452. Konstrukcja dopracowywana od 1965 r., więc możemy być pewni, że nie zawiedzie. Van z napędem 4x4 idealnie sprawdzi się, gdy chcąc uniknąć wojen o żywność i surowce, zdecydujemy się na ucieczkę na Syberię. Nasz UAZ odnajdzie się tam znakomicie, bo w końcu był projektowany z myślą o tej części świata. Benzynowy silnik o pojemności 2,4 l i mocy 70 KM może nie będzie gwarantem dobrej dynamiki, ale niska liczba oktanów w paliwie mu nie straszna.
Foto: Pixabay

W każdym społeczeństwie zdarzają się przypadki osób, które lubią niezależnie od zaistniałej sytuacji nie chcą rezygnować z luksusu. Dla nich wybór jest tylko jeden. Nazwany „bunkrem” Mercedes klasy S (W140). Powstał on jeszcze w latach, w których niemiecką markę ceniło się za solidność. Możemy więc z ciszy i komforcie przemierzać kolejne kilometry po pustych arteriach komunikacyjnych. Rozkoszować się płynącą z głośników muzyką i rozsiąść się w regulowanych w kilku płaszczyznach fotelach ze skórzaną tapicerką. Odcięcie od świata (a raczej jego pozostałości) zapewnią również grubsze szyby i dobre wygłuszenie kabiny. Jak dogorywać to z fasonem.
Daimler press photo

Komentarze