Taksówką na wojnę


W dziejach każdej armii świata znajduje się auto mocno z nią kojarzone. Przeważnie ma postać terenówki z zamontowanym na niej karabinem maszynowym. W czasie I wojny światowej nikt jednak nie dysponował takim sprzętem i do transportu żołnierzy na front trzeba było użyć… taksówek.
Renault press photo
Mówiąc o amerykańskim wojsku fan motoryzacji pomyśli o HUMMWV, czyli Hummerze H1 lub Willysie, Niemcy kojarzą się z Mercedesem Gelendą, Brytyjczycy z Land Roverem Defenderem, Rosjanie z UAZ-em lub GAZ-em, a Polacy z Tarpanem Honkerem. Tym, co łączy wszystkie te auta są terenowy charakter, napęd na cztery koła, często gniazdo do karabinu maszynowego, wysoka mobilność i prosta konstrukcja. Za ojca tego segmentu pojazdów uważa się Willysa, którego produkcja rozpoczęła się w czasie II wojny światowej, a dokładnie w 1941 r. Wcześniej wojsko oczywiście korzystało z samochodów, ale brak było czegoś małego, powszechnego, taniego i szybkiego.
O tym, jak bardzo automobile są przydatne dla armii dowiedzieli się Francuzi już w 1914 r. Na początku września tego roku rozpoczęła się pierwsza bitwa nad Marną. Powstrzymała ona pochód wojsk niemieckich, które zbliżały się do Paryża. Stwierdzenie, że sukcesu tego nie byłoby bez taksówek Renault, jest mocno na wyrost, ale Type AG przysłużył się dla sprawy.
wikipedia commons
Armia francuska potrzebowała nad Marną jak najwięcej żołnierzy. Oprócz wykorzystania pociągów do ich transportu, dowództwo wpadło na pomysł zaangażowania również paryskich taksówkarzy. Wojskowy gubernator Paryża już w sierpniu posiadał do celów aprowizacyjnych rezerwę złożoną z 150 taksówek. Gdy bitwa się rozpoczęła zaangażowano kolejne. W celu dodatkowego zachęcenia kierowców do sprawnego działania postanowiono opłacić każdy z kursów według wskazań taksometru. Na placu pod Pałacem Inwalidów zebrało się według różnych źródeł od kilkuset do ponad tysiąca taksówek. Dużą ich część (mówi się o około 85%) stanowiły właśnie dwucylindrowe Renault AG 8CV. Każdy z pojazdów mógł zabrać na pokład 4-5 żołnierzy i ruszyć w kierunku frontu. Tym sposobem do dwóch miejscowości w Pikardii, położonych blisko strefy walk przewieziono kilka tysięcy żołnierzy (zwykle wymienia się liczby między 3000 a 6000). Kurs na pole bitwy kosztował budżet państwa około 70 tysięcy franków.

Historia ta zapisała się w dziejach motoryzacji w szczególny sposób, ponieważ można uznać ją za jedno z pierwszych zastosowań koncepcji jednostki zmotoryzowanej. Natomiast marka Renault do dziś szczyci się faktem, że jest twórcą modelu znanego potocznie Taxi de la Marne.

Komentarze