Najmniejsze auto marzeń


Czy o pojeździe mającym trzy koła, jedne drzwi i 134 cm długości można mówić, że jest samochodem? Księga rekordów Guinnessa twierdzi, że tak – najmniejszym produkowanym w historii. Peel P50, bo o nim mowa, mimo że sukcesu nie osiągnął wyznaczył granicę tego, jak niewielkie może być auto.
Peel Engeneering press photo
Rozdział w historii motoryzacji związany z powstaniem mikrosamochodów nadaje wiele kolorytu dzieją automobilizmu. Budowano wówczas konstrukcje, których z dzisiejszego punktu widzenia często nie można nazwać nawet pełnoprawnymi autami, jak Messerschmitt KR 200, BMW Isetta (której historię możecie poznać TUTAJ), Zundapp Janus, Fuldamobil czy polski Smyk. Po początkowych ekscesach i dziwnych pomysłach ówczesnych konstruktorów, nabrały one z czasem bardziej klasycznej formy – Mini, Fiat 500, Goggomobil T300 czy Mikrus. Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów pogodni za minimalizacją i jeżdżącą inkarnacją stwierdzenia „małe jest piękne” okazuje się Peel P50.
Z tym pięknem trochę się zagalopowałem, bo samochód z wyglądu przypomina połączenie pralki z robotem planetarnym, ale oryginalności nie sposób mu odmówić. Długi na 134 cm, szeroki na 99 cm i wysoki na 132 cm Peel napędzany jest silnikiem produkcji DKW o pojemności 49 cm3 i mocy 4,5 KM. To chyba jedyny samochód w historii, w którym kierowca waży więcej niż sam pojazd. O to nietrudno, bo P50 osiąga na wadze tylko 59 kg. O wartości przyspieszenia decyduje więc to, jak duże śniadanie rano zjedliśmy. Prędkość maksymalna dochodzi do 61 km/h, ale mając na uwadze niewielką stabilność konstrukcji, emocje towarzyszące osiąganiu tej szybkości mogą być porównywalne do gnania Bugatti Veyronem 400 km/h. O wyposażeniu nie można się rozpisywać, bo pożałowano nawet biegu wstecznego. Chcąc cofnąć trzeba wyjść z auta i chwycić za rączkę znajdującą się z tyłu nadwozia.
Peel Engeneering press photo
Peel P50 furory rynkowej nie zrobił – mówiąc delikatnie. Na zakup konstrukcji rodem z wyspy Man zdecydowało się tylko 47 klientów. Do dzisiaj przetrwało 26 sztuk. W pierwszej połowie lat 60., gdy model powstawał reklamowano go jako niemal tak tani jak spacerowanie. W 1963 r. nowe P50 kosztowało 199 funtów. Ponad pół wieku później – w 2016 r. jeden z egzemplarzy sprzedano na aukcji RM Sotheby’s za 176 tys. dolarów.
Co więcej, auto dostało drugie życie. W 2010 r. Gary Hillman i Faizal Khan wzięli udział w telewizyjnym programie Dragon’s Den. Udało im się zdobyć 80 tys. funtów potrzebne na wykupienie praw do nazwy Peel i wznowienie produkcji P50 oraz odrobinę większego, dwuosobowego Tridenta. Do najmniejszego auta świata zamontowano dwa rodzaje napędów – spalinowy o mocy 3,3 KM pozwalający osiągnąć 72 km/h (!) lub elektryczny, legitymujący się mocą 1,36 KM, dysponujący zasięgiem około 80 km i prędkością maksymalną 25 km/h.

Dlaczego to auto znalazłoby się w garażu moich marzeń? Bo nie miałbym problemu, żeby przejechać nim z garażu do salonu lub kuchni.

Komentarze