Co jest wyznacznikiem tego, czy supersamochód okazuje się
naprawdę super? Fakt, że ośmioletni chłopiec zawiesił sobie jego plakat
nad łóżkiem.Lamborghini press photo
Istnieje dużo prawdy w stwierdzeniu, że chłopców od mężczyzn
różni wielkość ich zabawek. W każdym z nas, niezależnie od wieku, drzemie
ukryty dzieciak, który częściej lub rzadziej dochodzi do głosu. Dzięki niemu
spełniamy swoje zachcianki i z czasem możemy realizować tkwiące w nas od dawna
marzenia.
Przełóżmy to teraz na grunt motoryzacyjny. Pokolenie
dorastające w latach 80. wieszało nad łóżkami plakaty z Ferrari F40 lub
Lamborghini Countachem. Ci wychowani w kolejnej dekadzie mieli do wyboru
Bugatti EB 110 i Mc Larena F1. Wiecie, dlaczego każde z tych aut osiąga teraz
astronomiczne ceny? Ponieważ chłopcy zachwycający się swoim ulubionym
supersamochodem, na przestrzeni lat dorobili się takich pieniędzy, by móc sobie
pozwolić na zakup wymarzonego auta. Cena nie gra tutaj roli, bo najważniejsze
jest szczęście naszego wewnętrznego dziecka.
Często słyszy się, żeby nie spełniać swoich marzeń z dzieciństwa, bo mogą roztrzaskać się w starciu z brutalną rzeczywistością. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Uważam, że nawet będąc świadom wad wymarzonego auta, jest się w stanie nim nacieszyć. Sztandarowym przykładem niech będzie Lamborghini Countach. O jego wadach wie każdy – pozycja za kierownicą jest niewygodna, wsiadanie i wysiadanie wymaga gibkości gimnastyczki, znajdujący się za plecami silnik nagrzewa kabinę do skrajnie wysokich temperatur, a brak jakiejkolwiek widoczności do tylu powoduje, że aby się cofnąć, należy otworzyć drzwi i usiąść na progu, bo tylko w taki sposób można coś dojrzeć. Czy mankamenty te wpływają na cenę? Absolutnie nie.
| Lamborghini press photo |
Nad moim łóżkiem nigdy nie wisiał plakat wymarzonego
superauta, ale gdyby miał zawisnąć, byłoby na nim Lamborghini Murcielago. Debiutowało
ono na rynku w 2001 r., czyli wtedy, gdy miałem 8 lat. Odkąd pamiętam podobała
mi się jego agresywna sylwetka. Za plecami kierowcy znajdowało się V12 o
pojemności 6,2 l i mocy 580 KM. Marka z Sant’Agata Bolognese słynie z
przygotowywania wersji limitowanych swoich wyrobów i nie inaczej było w
przypadku Murcielago. Jego finalne wcielenie jest moim ulubionym. Wersja
LP670-4 Super Veloce na tle poprzedników wyróżnia się wieloma rozwiązaniami.
Jednym z najważniejszych jest wzmocniony silnik o pojemności 6,5 l. Jak nazwa
wskazuje ma on 670 KM. Nie dziwi więc dopisek Super Veloce, co w tłumaczeniu z
włoskiego oznacza „super szybki”. Potencjał samochodu mocno podkreśla wygląd
karoserii. Króluje tu karbon, z którego wykonano wloty powietrza, dyfuzor czy
potężne skrzydło. Każdy element auta przeszedł kurację odchudzającą, dzięki
czemu masa LP670-4 SV zmniejszyła się o 100 kg w stosunku do „standardowego” LP
640-4.
Połączenie wysokiej mocy i niskiej masy skutkuje sprintem do 100 km/h w czasie 3,2 s. Prędkość maksymalna wynosi z kolei ok. 340 km/h. Tu po raz kolejny wychodzi na scenę nasz wewnętrzny dzieciak. Każdy odpowiedzialny, dorosły człowiek stwierdziłby, że osiągów tych nie można wykorzystać w ruchu ulicznym. To racja, ale miło mieć gdzieś z tyłu głowy, że teoretycznie jest to możliwe. No i można się pochwalić cyferkami przy kolegach.
| Lamborghini press photo |
Dlaczego to auto
znalazłoby się w garażu moich marzeń? Bo mój wewnętrzny ośmiolatek na jego widok krzyczy: „Chcę go!”
Komentarze
Prześlij komentarz