O BMW i ich kierowcach

Jedno i drugie jest obiektem szyderstw ze strony innych osób. Wiem, o czym mówię, bo sam użytkuje auta z Monachium od kilku lat. Środowisko kierowców BMW jest tak wdzięcznym obiektem drwin, że czasami można pośmiać się z samego siebie.

Fot. Pixabay.com

Zacznę ten artykuł niczym Karol Strasburger każdy odcinek „Familiady”, czyli od garści sucharów: „Dlaczego kierowcy BMW nie mają w domu choinki na święta? Bo mają ją codziennie na desce rozdzielczej.”. Albo: „Kierowca BMW złowił złotą rybkę. Ta powiedziała mu, że jak ją wypuści, spełni jego życzenie. Poprosił, żeby jego BMW się nie psuło. Rybka zaproponowała coś bardziej realnego do spełnienia, np. jednorożca.”

Wyśmiewanie awaryjności BMW wynika w dużej mierze nie z tego, że są to nietrwałe auta, ale ze względu na sposób ich użytkowania. Bądźmy szczerzy, BMW nie kupuje się, żeby jeździć nimi wolno, tylko żeby wykorzystywać drzemiący w ich podwoziu, silniku i układzie kierowniczym potencjał do dynamicznego pokonywania każdego odcinka drogi. Nikt nie upala jak dziki swojego nowego auta za 400 tys. zł na parkingu pod Auchan, ale wraz ze zwiększającym się wiekiem i spadającą ceną, sytuacje takie coraz częściej mają miejsce.  Najgorszy okres w życiu każdego BMW następuje, gdy posiada ono właściciela w swoim wieku. Zobaczcie, kto teraz jeździ zajechanymi e36 i e46. Chłopacy mający 20-kilka lat, czyli równolatkowie swoich daily lub driftcarów. Z życiowego doświadczenia wiem, że naprawy przeprowadza się tu najtańszym sposobem, a liczne awarie wynikają często z inwencji wcześniejszych właścicieli oraz pomysłowych mechaników robiących wszystko w myśl zasady, że „tanio=dobrze”.

Fot. Pixabay.com

Drzwi obdarte, szpachla pęka, ale ważne ze beemka

Nagromadzenie problemów bywa spore. Widzę to na przykładzie własnych aut – e30 i e46. W ciągu niewiele ponad roku na naprawy swojego e46 wydałem połowę kwoty, za które je kupiłem. W egzemplarzu tym w różnych miejscach widzę zwisające luzem urwane kable służące kiedyś czemuś. Nie zastanawiam się zbytnio jaka była ich funkcja, bo dopóki auto działa, nie jest mi ta wiedza potrzebna. Jeśli już przy temacie elektryki jesteśmy, to pojawić musi się kwestia nieużywania kierunkowskazów przez właścicieli BMW. Mam swoją własną teorię, czym jest to spowodowane. Mianowicie tym, że… one nie działają. Mam na to niezbite dowody, ponieważ jeździłem w życiu różnymi złomami, których wartość nie przekraczała 1000 zł, ale nawet w takich szrotach nie miałem problemów ze światłami. Co innego w BMW. W Jolce w pewnej chwili wysiały mi całkowicie lampy z tyłu. Po części był temu winny zastosowany tam patent, ponieważ okazało się, że do jednej lampy nie docierał wcale prąd, była więc podpięta przewodem „na krótko” z drugiej lampy. Natomiast e46 kupiłem już w niesprawnym tylnym prawym reflektorem, który czasem świecił, a czasem nie. Temat został szybko naprawiony, ale po kilku miesiącach przestały działać obie lampy. Znów auto musiało trafić do elektryka. Aktualnie moje e46 wyświetla mi błąd lewego przedniego reflektora. Oczywiście problemem nie okazuje się przepalona żarówka – to by było zbyt oczywiste. Usterka przejawia się tym, że w momencie włączenie świateł postojowych w lewej przedniej lampie zapala się… żarówka kierunkowskazu. Kierowco, jeśli zauważysz w ruchu drogowym, że użytkownik BMW nie używa migaczy, nie piętnuj go za to, tylko łącz się z nim w cierpieniu, bo jego kierunkowskazy najpewniej nie działają.

Fot. Pixabay

Jedno serce, trzy litery

Według mnie bycie kierowcą BMW to stan umysłu. Miałem ostatnio w pracy kilka przykładów potwierdzający tę tezę. Od pewnego czasu zajmuje się likwidacją szkód komunikacyjnych. Za każdym razem, gdy uszkodzone jest e46, wychodzą na światło dzienne pewne „smaczki”. Pierwsze e46 pojawiło się w szkodzie jako auto sprawcy. Los chciał, że dzień wcześniej spadł śnieg, więc mogłem się domyśleć, jaki jest powód kolizji. Oczywiście, kierowca „nie wyrobił” podczas driftu na zaśnieżonym parkingu i uszkodził dwa stojące tam auta. Ostatnio wysyłając e-mail do poszkodowanego w innej sprawie zwróciłem uwagę na nazwę użytkownika. Nie wiązała się ona z imieniem, nazwiskiem lub pseudonimem, ale z obiektem marzeń właściciela samochodu. Użytkownik BMW miał adres e-mail: m_pakiet13@. Widać tutaj niespełnione ambicje, ponieważ jego bawarka rzeczonego m-pakietu nie posiadała. Kolejny przykład wiąże się z manią umieszczania naklejek na pojeździe. W kolejnej sprawie ucierpiało znów e46, które miał na tylnej szybie naklejkę z napisem „piczomagnes”. Mała osobista dygresja – podczas oględzin e46, które ostatecznie kupiłem, jego ówczesny właściciel powiedział mi, że gdy sam kupował to auto, usłyszał od sprzedającego, że to „prawdziwy piczomagnes”. Także tego…

Zastanówcie się teraz na jakim aucie ostatnio widzieliście naklejki typu: „Lewy pas to nie kółko różańcowe”, „Lubię zapierdalać”, „Głośniejszy niż twoja córka ubiegłej nocy”? Dlaczego było to stare BMW?

Fot. Pixabay.com

Kiedy bejca leci bokiem, każde dziewczę wodzi wzrokiem

Korzystanie z uroków napędu na tylną oś, to główny powód zakupu BMW. Dlatego, gdy znajomi pytają mnie o radę w kwestii wyboru auta i zastanawiają się nad BWM, odradzam im te markę, jeśli nie chcą czasem „polecieć bokiem”.

Mamy właśnie ulubioną porę roku każdej osoby lubiącej zabawy za kółkiem. Zima, śliska nawierzchnia i śnieg, to wymarzone warunki, by podriftować na parkingu. Księga ulicy mówi jasno: „Kto z pierwszym śniegiem bokiem polata, nie będzie miał przypału aż do lata”. Wraz ze spadającymi za oknem temperaturami i prognozowanymi opadami, jak grzyby pod deszczu wyrastają po zmroku stare BMW, a ich kierowcy dają odpocząć swoim szarym komórką i nie bacząc na konsekwencje piłują swoje wiekowe bawarki na każdym wolnym skrawku asfaltu. Wydaje się to mało odpowiedzialnym zajęciem, ale to tylko pozory, ponieważ pozwala to wyrobić nawyki przydatne w sytuacjach drogowych w trudnych warunkach pogodowych. Wobec tego, bilans pierwszej zimy mojego e46 wyglądał następująco: urwana osłona pod silnikiem, czujnik temperatury, lusterko i listwa zderzaka, przecięta opona, porysowane dwie felgi, wgniecione drzwi, błotnik i próg, porysowana maska, połamana ramka tablicy rejestracyjnej. Mimo to, twierdzę, że było warto, bo teraz żaden śnieg ani gołoledź nie są mi straszne.

Fot. Pixabay.com 

W związku ze szrotem i złymi decyzjami finansowymi

Ze względu na mocno wysilony sposób użytkowania części aut rodem z Monachium, grupy zrzeszające ich właścicieli i pasjonatów okazują się kopalnią wiedzy w zakresie szeroko pojętego druciarstwa. Łatwo znaleźć porady dotyczące np. tego, czy malując auto Hammeritem lepiej użyć wałka czy pistoletu z Lidla. Bez problemu możemy uzyskać także pomoc przy spawaniu dyferencjałów oraz instalacji hydraulicznego hamulca ręcznego.

Grupy na Facebooku to także znakomita giełda części czyniących nasze bawarki niepowtarzalnymi. Chcesz kupić spojler, gałkę zmiany biegów z napisem „PA TERA” zamiast „2”, kompletny swap silnika czy sportową kierownicę z nabą? Możesz odpuścić sobie allegro, olx czy inne aliexpressy, bo wszystko masz w zasięgu ręki na swoim ulubionym portalu społecznościowym.

Każdy, kto kiedykolwiek zastanawiał się nad nabyciem taniego BMW, musiał trafić na grupę Tanie Gruzy. Nie ma lepszego miejsca na zakup ekonomicznego (przynajmniej w zakupie) RWD. Wśród najczęściej wymienianych zalet sprzedawanych aut wskazuje się m.in.: „silnik ma moc i podaje jak trzeba”, „nie pali oleju” „ma progi i podłogę”, „posiada pakiet młodego driftera (spaw, hydro, kiera, skręt, wydmuszka)”. Nic, tylko przebierać w okazjach!

Fot. Pixabay.com

Ambasador marki

Można pomyśleć, że będzie nim jakiś Sebix, jednak prawda jest inna. Przemo Znawca motoznawca, mimo że testuje auta różnych marek, najbardziej znany jest z umieszczanych na YouTube filmików z BMW. Niemal w każdym odcinku stałymi elementami są: a) gazowanie do odciny a) bączki na parkingu pod Auchan w Swadzimiu c) dziękowanie właścicielowi za udostępnienie takiego wypasa. Większość użytych tekstów nie nadaje się do cytowania, ze względu na nadmiar wulgaryzmów, ale wobec ekspresyjności testującego, dziwnym byłby brak przekleństw. Udało mi się jednak wymuskać kilka smaczków, którymi chciałbym się z wami podzielić:

„Oryginalny M-pakiet, czarna podsufitówka, te wloty, ta loteczka, wszystko w prądzie”

„To mi się podoba, taka zwykła, taka niewinna, a tak zapierdala.”

„Jak odjebana Beema na pełnej bujanie to Syndykat.”

„Jedzie się tym jak taczką, ale jak to wygląda.”

„Ta maseczka. To wybrzuszenie Ten motorek. Żadne turbiny. Rzędowe 6 cylindrów. I to jest prawdziwa petarda.”

„Te raszki grillowate, rekinowate, to mi się podoba”

Komentarze