Ameryka w pigułce

Ten, kto zagościł w ostatni weekend czerwca na błonia stadionu we Wrocławiu, mógł poczuć się, jak za Wielką Wodą. Tegoroczna edycja American Cars Mania zgromadziła w jednym miejscu wiele kultowych modeli samochodów „made in USA”.


Jeśli miałbym wybrać najbardziej popularne auto zlotu, bez chwili namysłu powiedziałbym – Ford Mustang. W stolicy Dolnego Śląska spotkać można było zarówno egzemplarze z pierwszych lat produkcji, jak i aktualnie wytwarzaną generację. Nie sposób było jednak zauważyć dwóch podobnych do siebie egzemplarzy. Każdy spersonalizowany był pod gust swojego właściciela.

Liczną reprezentację stanowiły także Chevrolety Camaro. W ich przypadku jednak spotkać można było głównie pojazdy wyprodukowane na przestrzeni ostatnich dwóch dekad. Nie zabrakło również sportowych modeli z logo Dodge’a na grillu – Challenger i Charger.

Amerykańska motoryzacja oprócz muscle carów i pony carów kojarzy się przede wszystkim z pickupami. Im większy, wyższy i bardziej rzucający się w oczy, tym lepszy. Konkurencja w tej kategorii była spora, niektóre egzemplarze, jak chociażby czarny Ford F-150 czy biały Dodge Ram 3500 wyglądały jak żywcem wyjęte z filmu o tematyce postapokaliptycznej. Spośród seryjnych maszyn, najdłużej przyglądałem się Ramowi TRX napędzanemu V8 6,2 l z kompresorem o mocy ponad 700 KM. Najbardziej do gustu przypadł mi jednak klasyczny pickup Chevroleta z przedłużoną kabiną i wiśniowo-czarnym lakierem.

Każdy zwiedzający American Cars Mania czuł się bezpiecznie ze względu na liczne patrole policyjne krążące po terenie zlotu. Legendarny Ford Crown Victoria występował tu w wielu malowaniach – policji stanowej, miejskiej czy patroli autostradowych. To nie jedyne radiowozy, jakie zawitały na zlot, ponieważ obecne były także niemniej kultowe Chevrolety Caprice czy Dodge Charger.

Z aut, które przykuły moją uwagę najbardziej wymienię także pięknego czerwonego Vipera, czarno-złotego Pontiaca Firebird Tran-Am oraz mocno podniesionego Jeepa Wranglera.

























Komentarze