Historia złożona z przypadków

W dziejach motoryzacji trudno o równie pasjonującą genezę oraz historię późniejszej produkcji. Jaguar XKSS został zbudowany jako drogowa wersja pojazdu zwyciężającego w 24h Le Mans. Stworzenie 25 egzemplarzy zajęło marce aż 60 lat.

Jaguar press photo

Chcąc prześledzić historię powstania jednego z najważniejszych modeli Jaguara, należy cofnąć się do początku lat 50. Wówczas Brytyjczycy zaczęli odnosić sukcesy w wyścigu długodystansowym organizowanym na Circuit de la Sarthe. Triumfy święcił bazujący na serii XK wyczynowy C-Type. Prawdziwym dominatorem okazał się jednak jego następca, D-Type wygrywający we francuskim klasyku trzykrotnie w latach 1955-1957, zarówno w barwach zespołu fabrycznego, jak i prywatnego Écurie Écosse.

Kres dominacji sportowca z Coventry dobiegł wraz ze zmianą przepisów technicznych po sezonie 1957. Jaguar posiadał na stanie 25 gotowych karoserii, których nie mógł już wykorzystać tworząc kolejne egzemplarze wyścigowego D-Type. Postanowiono wtedy, że zostaną one dostosowane do wykorzystania w pojeździe homologowanym do poruszania się po drogach publicznych.

Jaguar press photo

Niezmienny pozostał aluminiowy kadłub, do którego przymocowano z przodu i z tyłu stalowe ramy przestrzenne. Karoserię wzbogacono natomiast o zderzaki, drzwi pasażera, pełną przednią szybę, miękki, składany dach czy kratę do mocowania bagażu. Najbardziej rzucającą się w oczy zmianą względem sportowego wariantu było pozbycie się charakterystycznej płetwy rozciągającej się za plecami kierowcy. We wnętrzu pojawiły się natomiast wygodne fotele oraz skórzane wykończenie.

Pod maską pozostała wolnossąca, benzynowa, rzędowa szóstka o pojemności 3,4 l, zasilana trzema gaźnikami Webera. Oparto ją na żeliwnym bloku, aluminiowej głowicy i suchej misce olejowej. Moc wynosząca około 260 KM pozwoliła rozpędzić się ważącemu około 900 kg samochodowi do stu kilometrów na godzinę w czasie 5,5 s. Jedyną dostępną skrzynią biegów był 4-stopniowy manual. Za wyhamowanie auta dbały z kolei hamulce tarczowe przy każdym z kół.

Jaguar press photo

Firma nie ukrywała, że główny rynek zbytu upatruje w Stanach Zjednoczonych. XKSS zaprezentowano więc podczas salonu samochodowego w Nowym Jorku. Niedługo po debiucie modelu doszło jednak do pożaru, który strawił całą fabrykę przy Browns Lane w Coventry, wraz ze znajdującymi się w halach samochodami. Do tego czasu wyprodukowano 16 egzemplarzy XKSS. Pozostałe aluminiowe karoserie pod wpływem temperatury stopiły się. Przepadła także cała dokumentacja techniczna modelu.

Większość z powstałych aut faktycznie trafiła za ocean. Część z nich przerobiono do sportu i wykorzystywano w lokalnych zawodach. Najbardziej znanym posiadaczem modelu, korzystającym z niego na co dzień był King of Cool, czyli Steve McQueen. Człowiek znający się na motoryzacji jak mało kto, umiał docenić znakomite osiągi oraz prowadzenie samochodu. Po kilku latach posiadania XKSS sprzedał je, a następnie odkupił i posiadał w swoim garażu aż do śmierci.

Jaguar press photo

Tymczasem marka Jaguar po spaleniu fabryki musiała przystąpić do jej odbudowy i skupić się na modelach przynoszących firmie zysk. Nikt nawet nie myślał, by powrócić do montażu sportowego modelu, szczególnie ze względu na fakt, że wyprodukowano już 16 z planowanych 25 egzemplarzy drogowego D-Type’a.

Sytuacja zmieniła się jednak w 2016 roku. Ogłoszono wtedy, że brakujące egzemplarze zostaną zbudowane. Na przełomie 2016 i 2017 r. wykonano ręcznie 9 sztuk. Chcąc maksymalnie odwzorować XKSS w każdym, nawet najmniejszym calu, wypożyczono jedną sztukę, którą rozebrano na części pierwsze, zeskanowano i wykonano dokumentację techniczną na nowo. Nikogo nie przeraziła cena sięgająca miliona funtów za sztukę. Chętnych było znacznie więcej niż aut.

W ten sposób historia zatoczyła koło. Trzeba było aż 60 lat, by dokończyć to, co zaplanowano sobie w 1957 r. Dzięki temu dzieje Jaguara XKSS stanowią piękny przykład tego, że nawet mimo przeciwności losu można wyjść na swoje.  

Jaguar press photo

Dlaczego to auto znalazłoby się w garażu moich marzeń? Jego linia nadwozia i niebanalna historia niezmiernie mnie fascynują.

Komentarze