Największy zlot japońskich samochodów w naszej części Europy był chyba najbardziej kompletnym show, w jakim było mi dane uczestniczyć. Na Tor Poznań zjechało kilkaset aut biorących udział w wystawie oraz by uczestniczyć w time attacku, godzinnym wyścigu endurance, zawodach driftingowych i dragu na 1/8 mili.
Plan trzydniowej imprezy był wypełniony atrakcjami co do
minuty. Oprócz zawodów sportowych były także strefy simracingu oraz kultury
japońskiej. Na scenie umieszczonej w centralnej części toru właściciele
najciekawszych aut dzielili się ciekawostkami na temat historii danego modelu i
egzemplarza, a także listą modyfikacji swojego pojazdu. Uczestnicy Japfestu
mogli ponadto spotkać się ze znanymi osobami – zrobić zdjęcie z Karoliną
Pilarczyk, porozmawiać z ekipą Naghtride, czy przybić piątkę Młodemu Pelikanowi.
Pierwszy raz brałem udział w wystawie samochodów połączonej z campingiem, ale muszę przyznać, że był to ciekawy i bardzo przemyślany ruch ze strony organizatora. Auta ustawione były na trawie, między drzewami, które dawały cień w upalne dni. Egzemplarzami, przyciągającymi najbardziej moją uwagę były, m.in.: mocno poszerzona Toyota Supra A70 z pakietem Wektor Competition, młodsza Supra MK4 w kolorze kameleon, niebieska Honda NSX drugiej generacji, z karbonowymi dodatkami, Mitsubishi Lancer Evo Wagon oraz driftingowy Nissan Skyline R32 zbudowany przez Nightride. Znalazło się również kilka mniej oczywistych pojazdów, na których można było zawiesić oko, wśród nich były, np.: zglebione, białe Subaru Forester pierwszej generacji, seryjna Mazda 121 na czarnych blachach, siedzący nisko nad ziemią imprezowy bus w postaci Toyoty Previi, a także niepozorna, żółta Honda Jazz przygotowana do jazdy po torze (dzięki dobremu wynikowi w time attacku zakwalifikowała się do godzinnego wyścigu endurance i zdobyła serca kibiców).


































































Komentarze
Prześlij komentarz