Na szczycie segmentu F trwa walka o dominację między
niemiecką Wielką Trójką i ich flagowymi modelami. Nieco w cieniu pozostają ich
rywale z innych stron świata. Mało kto pamięta bowiem o czterodrzwiowym aucie z
Włoch.
| press photo |
Segment limuzyn w dużej mierze zdominowany jest przez
niemiecką Wielką Trójkę. Fani luksusu wybierają więc Mercedes S-klasę, ceniący
dobre właściwości jezdne – BMW serii 7, natomiast miłośnicy high-tech – Audi
A8. Propozycje pozostałych marek stanowią tylko tło, w walce o plamę
pierwszeństwa wśród najczęściej wybieranych przedstawicieli segmentu F. Słupki
sprzedaży ważne dla koncernów, dla potencjalnych klientów mogą być problemem,
bo wydając na limuzynę często ponad 700 tysięcy złotych, chce się wyróżnić.
Trudno przykuć uwagę na ulicy, gdy w samym tylko 2018 r.
Mercedes sprzedał niemal 78 tysięcy sztuk S-klasy. Z drugiej strony, dla
niektórych możliwość wtopienia się w tłum okazuje się plusem. W końcu palety
modeli niemieckich marek powodują, że nawet fani motoryzacji mają czasami
problemy z odróżnieniem przedstawicieli poszczególnych segmentów.
Koncerny motoryzacyjne robią co mogą, by zadowolić jednych i
drugich. Dlatego na rynek często wypuszczane są edycje specjalne i modele
jubileuszowe, które dzięki subtelnym dodatkom łechcą ego swoich właścicieli.
Propozycje takie pozwalają myśleć kierującym je osobom, że mimo iż siedmiu
znajomych ma podobną klasę S, moja jest wyjątkowa, bo ma tabliczkę znamionową z
odpowiednim numerkiem i inne felgi.
Do walki z Wielką Trójką stanął 30 lat temu Lexus,
wypuszczając na rynek model serii LS. Samochód, którego aktualnej generacji nie
można pomylić z zewnątrz oraz w środku z żadnym innym konkurencyjnym autem.
Znacznie dłużej na rynku obecny jest również kolejny rywal Niemców, czyli
Jaguar XJ. Przez lata przyciągał on niezmienną sylwetką , której zawdzięcza
duże grono miłośników oraz przeciwników.
Na ring wchodzi Włoch
![]() |
| Maserati press photo |
W czasach gdy BMW walczyło o przetrwanie wprowadzając na
rynek Neue Klasse, Audi praktycznie nie istniało, a Mercedes produkował płynące
po szosie salonki, we Włoszech marka Maserati słynąca z produkcji samochodów
sportowych zaprezentowała światu Quattroporte. W 1963 r. mierząca 5 metrów
długości limuzyna zasilana silnikiem 4,1 l V8 mogła rozpędzić się do 230 km/h.
Do wyboru były dwa warianty skrzyni biegów – trzystopniowy automat Borg Warner
oraz pięciobiegowa ręczna skrzynia ZF. Trzy lata po rozpoczęciu produkcji
przyszła pora na facelifting. Główna zmiana polegała na wzmocnieniu silnika.
Zastosowano 4,7 l V8 o mocy 290 KM, które umożliwiło pokonanie magicznej
bariery 250 km/h. Ponadto przy okazji zmian zastosowano podwójne okrągłe
reflektory, dostępne wcześniej tylko w wersji przeznaczonej na rynek USA, a
także zmieniono tylną oś De Dion, na
sztywny most. O wyjątkowości limuzyny świadczyły nie tylko znakomite osiągi
oraz logo z trójzębem na grillu, ale również niewielka skala produkcji. Przez 6
lat wyprodukowano niespełna 800 sztuk modelu.
Cechą charakterystyczną większości generacji Quattroporte
jest fakt, że na następcę trzeba czekać kilka lat. Fani limuzyny trójzębem
musieli się mocno uzbroić w cierpliwość. Zaprezentowana w 1974 r. druga
generacja praktycznie nie weszła do produkcji seryjnej. Ponadto w dużej mierze
dyskredytowało ją oparcie konstrukcji na częściach Citroena (marka ta była
właścicielem Maserati od 1968 r.). Platforma podłogowa z Citroena SM, przedni
napęd oraz mizerne osiągi na tle poprzednika spowodowały, że między 1976, a
1978 rokiem zbudowano 13 sztuk.
![]() |
| Maserati press photo |
Gdy marka ponownie zmieniła właściciela i znalazła się w
rękach Alejandro De Tomaso, Quattroporte odżyło. Auto znów kusiło tym, czym
pierwsza generacja – połączeniem elegancji i sportu. Pod karoserią
zaprojektowaną przez Giorgetto Giugiaro skrywały się silniki V8 o mocy
dochodzącej do 300 KM i przekazywanej na tylne koła przez trzystopniowy automat
lub pięciobiegowy manual. Generacja ta okazała się długowieczna, ponieważ
produkowano ją aż 11 lat (1979-1990). Mimo tak długiego stażu rynkowego, nadal
pozostała elitarna z produkcją wynoszącą niecałe 2200 sztuk. Nieśmiertelność
zapewnił jej udział w filmie Rocky III. Włoski Ogier, będący u szczytu swojej
kariery poruszał się ciemnoniebieskim egzemplarzem.
Generacja produkowana od 1994 roku była zupełnie inna niż
wcześniejsze. Nadwozie zaprojektował Marcello Gandini, a w projekcie widać
zapożyczenia z wcześniejszych modeli. Sylwetki nie da się pomylić z żadnym
innym autem, jednak czegoś tu brakuje. Auto wyrośnie zmalało – w stosunku do poprzednika
o 36 cm. Po maską znalazły się jednostki V6 bi-turbo. Chcąc poprawić
bezpieczeństwo zastosowano ABS i poduszkę powietrzną. Estetyka designu
samochodowego lat 90. spowodowała, jednak że nawet Quattroporte nie udało się oprzeć
przed naleciałościami epoki. Generacja ta nie zestarzała się z godnością modelu
z trójzębem w logo. Ma to odzwierciedlenie w cenach. Używane egzemplarze można
znaleźć na rynku za niespełna 40 tysięcy złotych.
![]() |
| Maserati press photo |
Quattroporte diametralnie zmieniło się wraz z nadejściem
piątej generacji. W 2003 roku świat ujrzał jedną z najlepiej wyglądających
limuzyn na rynku. Mimo 16 lat od premiery model ten prezentuje się nadal świeżo
i potrafi przyciągnąć wzrok bardziej niż niejedna nowsza limuzyna. Pininfarina
nakreśliła linię ponadczasową, w której dzięki maksimum wyrazistości i minimum
detali osiągnięto zniewalający efekt. Patrząc na ten samochód aż trudno
uwierzyć, że ma się do czynienia z limuzyną mierzącą ponad 5 metrów długości. W
generacji tej powrócono do tego, co zbudowało legendę modelu – wolnossącego V8
pod maską. Najsłabsza wersja miała 4,2 l pojemności i generowała 400 KM. Na
szczycie drabinki cenowej znajdował się GT S z jednostką 4,7 l i mocy 440 KM. W
tym przypadku można nawet wybaczyć guziki na konsoli centralnej pochodzące z
modeli Fiata. Ostatnio zdziwiłem się, gdy przeglądając portale ogłoszeniowe zauważyłem,
że ceny najtańszych egzemplarzy zeszły poniżej 50 tysięcy złotych. Ich zakup
bym odradzał, ale dokładając trochę można stać się właścicielem nietuzinkowej
limuzyny z… wyjątkowo niskim przebiegiem. Model ten często służył swoim właścicielom
jako kolejne auto w rodzinie, więc można znaleźć egzemplarze kilkunastoletnie z
realnymi przebiegami sięgającymi niespełna 200 tysięcy kilometrów.
![]() |
| Maserati press photo |
Gdy w 2013 roku na rynku pojawiła się szósta generacja miała
być przełomem i realną konkurencją dla niemieckiej Wielkiej Trójki. Auto urosło
do rozmiarów 5,26 metra, pod maską obok benzynowych jednostek V6 i V8 może
znaleźć się turbodiesel 3.0 l V6, a moc może być przenoszona na wszystkie koła.
Sergio Marchionne zapowiadał wówczas szturm marki na klasę premium. Słupki
sprzedaży miały poszybować na niebotyczne dla tej marki poziomy. W maju 2014
roku ówczesny szef Fiata zapowiedział, że w 2018 roku sprzedaż osiągnie 75
tysięcy egzemplarzy.
Rzeczywistość brutalnie zrewidowała zapowiedzi. Rekord
sprzedaży osiągnięto w 2017 roku wynikiem 51,5 tysiąca sztuk. Rok 2018 okazał
się o wiele gorszy. Słupki spadły do liczby 34,9 tysiąca sztuk (mniej niż połowa
sprzedaży Mercedesa S-klasy). Mimo posiadania w gamie modelu budżetowego, jak
na standardy marki – Ghibli oraz must-have aktualnych trendów w postaci SUV-a
Levante, nie udało się osiągnąć nawet połowy zakładanego wyniku. Same
Quattroporte znalazło w tym czasie 3,5 tysiąca nabywców.
Bezkonkurencyjna marka
Bądźmy szczerzy. Marka Maserati nigdy nie była i zapewne
nigdy nie będzie groźnym konkurentem dla niemieckich marek premium. Według mnie
stoi ona nawet stopień wyżej na drabinie luksusu. Żeby wyjechać z salonu nowym
Mercedesem, BMW, Lexusem lub Audi wystarczy kwota około 100 tysięcy złotych.
Dostaniemy w zamian za nią hatchbacka z niewielkim silnikiem i szczątkowym
wyposażeniem. Chcąc wyjechać na ulicę nowym Maserati musimy przygotować minimum
350 tysięcy złotych, za które otrzyma się Ghibli V6 diesel z dobrym
wyposażeniem. Kolejną kwestią pozostaje wielkość produkcji. Maserati w całej
swojej historii nie było marką masową. Jej sprzedaż wynosiła przeważnie kilka
tysięcy egzemplarzy w skali roku. Wobec tego postrzegana jest jako elitarna, co
rodzi z kolei strach u potencjalnych nabywców. Rynek części aftermarketowych do
popularnych marek premium oraz kompatybilność części z innymi modelami
powodują, że koszty utrzymania takiego auta można obniżyć. Inaczej sprawa
wygląda w przypadku Maserati, gdzie kupujący skazany jest na zakup części z ASO
lub specjalnych firm specjalizujących się we włoskich markach. Jedno jest pewne
– tanio nie będzie.
![]() |
| Maserati press photo |
Od momentu powstania marki w 1914 roku wysoka sprzedaż
samochodów nie była jej priorytetem. W końcu pierwszy model zaprojektowany od
początku jako pojazd drogowy, a nie torowy powstał dopiero w 1957 roku. Mimo
wielu zmian właścicieli, modeli i lat na rynku Maserati udało się przetrwać. Sprzedaż
w ostatnim roku rozczarowała, ale przypomnijmy, że jeszcze 10 lat temu bramy
fabryki w Modenie opuściło raptem 6,3 tysiąca aut. Wzrost popytu okazuje się
ogromny. Nie zapowiada się, by marka w najbliższym czasie pobiła osiągnięcie
sprzed dwóch lat. W planach jest bowiem wprowadzenie na rynek modelu
sportowego, będącego z założenia niszowym, ale stanowiącego jednocześnie
wizytówkę marki.
Wracając do Quattroporte należy przyznać, że model ten nigdy
nie był najbardziej komfortowy, najlepiej prowadzący się ani
najstaranniej wykonany. Mimo to zawsze znaleźli się ludzie chcący go kupić.
Samochód ten stanowi dla mnie symbol i jednocześnie definiuję włoską limuzynę
oraz na swój sposób całą motoryzację z Półwyspu Apenińskiego. Nie musi być
naj-, ale musi być pożądane.
Pamiętacie odcinek Top Gear, gdy Hammond, May i Clarkson
porównywali Quattroporte z Porsche Panamerą i Astonem Martinem Rapide? Było to
w 15. sezonie, w roku 2010. Aston wchodził właśnie na rynek, Porsche było na
nim od roku, a Maserati… od siedmiu lat. Przypomnijcie sobie, które auto
wybrali prowadzący? Niech to będzie dla was najlepszą rekomendacją tego modelu.
![]() |
| Maserati press photo |






Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń